Najnowsze wpisy, strona 2


gru 15 2003 Irena......
Komentarze: 1

Tomasz postanowił zrobić wszystko by Irena nie odeszła.Wie ,że jest jej ciężko.Wie ,że nie może trzymać dalej w sobie uczucia, które czuje w środku.Powiedziała Tomaszowi,że sprawia jej to ogromny ból.Powiedziała,że z obawy przed tym bólem ,który już odczuwa chce to zabić w sobie. To COŚ co dawało im tyle radości.Coś co sprawiało,że uśmiechali się wiecej niż zwykle.Coś co nauczyło ich rozmawiać bez słów.

Dla Tomasza to był szok.Drżał.Nie mógł nawet utzymać długopisu w dłoni.Musiaił przecież pracować dziś,jutro..po jutrze.

Wczoraj był sam w domu.Zadzwonił do Ireny....wstydził się...ale mógł pozwolić sobie w tejsamotności na łzy,na łzy tęskonty.

Przecież w piątek jeszcze sie spotkali, tulili się.... kochali...a potem wieczorem Irena powiedziała mu ,że już nie może ,że tak bardzo ją to boli...to uczucie..ktorego nazwy nigdy nie wypowiedzieli.

A on...on chciał dać jej usmiech,radość chwili, rozkosz, ciepło drugiego ciała..chciał dać.....

Dla niego była taka piękna.A teraz.Teraz powiedziała,że już nie będzie dotyków, nie będzie smsów..że musi to zabić...

to coś czego nigdy wprost nie nazwali, a wiedzieli,że jest.

Tomasz płakał długo w niedzielę.Płakał gdy był sam.... bo mężczyźni nie mogą płakać....

Pamietał jej dotyk.

Pamiętał jej zapach.Używała przecież specyficznych perfum.Pamiętał ,że gdy w sobotę poczuł w mieście na ulicy ten zapach..,pamiętał że oblało go wtedy gorąco.....to nie była ona..ale zawsze tak reagował na ten zapach

Pamiętał jej piękne ciało...ktorego już miał nie widizeć

Pamiętał wspólne oglądanie nieba....

dlatego płakał,płakał bo miał nie mieć juz tego co dawało mu usmiech, co sprawiało że był lepszy dla innych....

Nie wiedział co robić z blogiem.

Nie będzie go już pisał.Nie bedzie go bo jej nie ma.....albo nie będzie...

Chciałby teraz zapłakać ale nie mogł.Był w pracy

Siedział i wiedział,że klawisze jego komputera nie oddadzą tego co teraz czuje jego serce.....

arturoo : :
gru 15 2003 Koniec bloga
Komentarze: 3

Wczoraj odeszła Irena....

Blog był o niej i o mnie...

nie ma jej....

nie ma po co pisać....

jest mi tak smutno.....

to koniec bloga

fajnie że czasami go czytaliście

Artur

arturoo : :
gru 12 2003 Światło i cień
Komentarze: 1

Tomasz dawno nie dotykał klawiatury swojego komputera. Znów jednak chciał napisać, napisać coś o sobie i o Irenie. Przecież tyle się wydarzyło przez ten czas gdy milczał. Poza tym te strony które pisał, te litery na ekranie monitora były dla niego tymi niewypowiedzianymi słowami, ich niewypowiedzianymi rozmowami.

Często wieczorami miał sobie za złe ,że nie opisuje tych chwil spędzonych z Ireną.

Miał teraz jednak dość dużo pracy. Koniec roku zawsze był dla niego uciążliwy.

 

Los jednak dawał mu podarki ,ostatnio dawał tak niespodziewane...i to te najwspanialsze bo podarki w postaci Ireny i chwil z nią spędzonych.

Teraz dał mu ja na cały weekend. Był sam - Teresa wyjechała do rodziny ,do innego miasta. Wiedział o tym już od paru dni. Chciał, tak bardzo spędzić ten czas  z Ireną. Ona też się bardzo ucieszyła. Przecież od tak dawna czekali na ten wolny weekend, na weekend gdy bez skrywania będą mogli się wreszcie spotkać, cieszyć się minutami bez spoglądania nerwowego na zegarki.

Tomasz jednak czasami potrafił kusić los. Robił często coś czego Irena nienawidziła. Nie mówiła mu o tym ale on to wiedział. Wiedział, że to ja drażni w nim.

Tomasz po prostu planował. Planował spotkania, a wtedy gdy coś nie wychodziło po jego myśli stawał się niecierpliwy i rozdrażniony. Chyba zachowywał się wtedy jak małe dziecko, które upatrzyło sobie zabawkę na wystawie ale jej nie dostało bo była zbyt droga.

W piątek był więc niecierpliwy. Irena też się cieszyła od samego rana ,że będą mogli być razem....ale los potrafi płatać figle.

Na dwie godziny przed wyjściem z pracy Teresa oznajmiła Tomaszowi ,że pewnie nie wyjedzie ponieważ rodzina która miała odwiedzić miała jakąś ważna uroczystość.

 

Tomasz poczuł nagle smutek graniczący z bezradnością. To na co czekał tyle dni miało się nie spełnić, miał nie zobaczyć Ireny.

 Jak ona zareaguje na taką wieść?

 Czy byłaby smutna? Zła?

Tomasz bał się usłyszeć jej smutnego głosu w słuchawce. Zawsze bardzo go to raniło...Irena potrafiła głosem wyrażać swój smutek i to tak, że Tomasz zawsze współodczuwał ten jej ból.

 

Teresa jednak pojechała. Została zaproszona na to spotkanie rodzinne.

 

Ludzki organizm dziwnie reaguje gdy smutek i żal w jednej chwili zostaje zastąpiony radością czy wręcz euforią.

 

Mieli się spotkać wieczorem.

Cieszyli się.

Zwłaszcza ,że teraz miało to być długie spotkanie, może nawet i najdłuższe.

Irena powiedziała Józefowi ,że jak zwykle idzie z Ewa na koncert do filharmonii.

Dziś mieli grac Bethovena i Mozarta.

 

Jak zwykle przyszła punktualnie.

Tomasz przeczuwał, że będzie tego dnia piękna. Czuł to...i  przeczucie go nie zawiodło.

 

Irena była dość wysoką kobietą dlatego tak ładnie wyglądała w sukienkach. Teraz też miała na sobie sukienkę, tą którą Tomasz tak uwielbiał, tą którą lubił tak z niej ściągać.

Irena wiedziała o tym. Mówił jej kiedyś, że lubi jak ją zakłada.

 

-Czy założyła ja specjalnie dla mnie? Czy założyła ją po to aby jeszcze bardziej się mi spodobać? Fajnie jeśli tak jest. Założyła dla mnie sukienkę którą lubię ,sukienkę z karminową podszewką –pomyślał.

 

Tomasz lubił szelest materiału z którego była uszyta.

 

Naprawdę, tego dnia Irena ładnie wyglądała. Oprócz sukienki miała czarne wysokie buty, takie prawie do kolan i czarne rajstopy. Czerń pasowała dno niej. Dodawała jej dojrzałości w tym pozytywnym tego słowa znaczeniu.

 

Uśmiechnęli się do siebie w drzwiach. Tomasz chwycił ją za rękę, pocałował w usta i mocno przytulił.

Była taka chłodna. Chciał ogrzać jak najszybciej jej usta swoimi ustami, jej policzki swoimi policzkami.

Irena jak zwykle pachniała tym swoim jedynym niepowtarzalnym zapachem.

Tulili się stojąc przez chwilę w przedpokoju.

Mężczyznę potrafią u kobiety zachwycać niespotykane rzeczy....wodzenie dłonią po wciąż okrytych ubraniem biodrach, szorstkość rajstop oplatających zgrabne nogi czy nawet podszewka przyzywająca niedawne wspomnienia.

 

 

 Zimny pocałunek ma w sobie sporo uroku. Podnieca chyba bardziej, gdy czujemy jak chodne usta przeradzają się w ciepłą aksamitną wilgoć odwzajemniającą pocałunek.

Czuł to wyraźnie teraz, czuł jej zimne dłonie na swoich policzkach, jej zimne usta, które próbował rozgrzać swoim oddechem.

 

Wziął ją za rękę i zaprowadził do pokoju. Nie przestawali się całować.

Delikatne muśnięcia, półwypowiadane słowa, uśmiechy oznaczające radość bycia razem.

Jego dłonie znów wędrowały po szorstkości jej  czarnej sukienki.

Stali tak w objęciach, a on jak dziecko nie mógł nacieszyć się tym co teraz się dzieje.

 

 Przecież mogli się dziś nie spotkać... jego palce rozpinały po woli jej sukienkę.

Po chwili stali nadzy obok siebie.

 

Jej nagość...jak on uwielbiał na nią patrzeć. Jej ciało .Dla niego było takie piękne

 i powabne. Irena zawsze była lekko opalona. Gdy tak patrzał na nią cieszył się, że z jej nagości potrafi wyciągnąć nie tylko seksualne podniecenie ale również estetyczne zaspokojenie. Potrafił czerpać z tego zadowolenie, z oglądania jej jak stała naga przed nim,

a potem gdy leżeli – i gdy mógł ją dotykać. Tak często wodził palcami po jej kręgosłupie, pośladkach....podniecała go bardzo go bardzo leżała na brzuchu. Tomasz wtedy ukradkiem spoglądał na jej pośladki.

Wiedział, że ona ich nie lubi. Ale to chyba dobrze gdy kobieta z boku patrzy na swoje ciało, gdy nie popada w zachwyt nad nim. Pewnie dzięki temu, dzięki tej krytycznej ocenie własnego ciała Irena zawsze była zadbana a jej ciało zgrabne i jędrne.

 

Tomasz często czuł się skrępowany. Wiedział, że jest zawstydzona, widział jak zakrywa dłonią tą cześć kobiecego ciała gdzie rodzi się rozkosz i gdzie chyba znajdują się wrota do kobiecego nieba....a on po prostu tak bardzo chciał ja oglądać.

 

Dobrze ze jego pasją była fotografia.

Dzięki temu inaczej też spoglądał na Irenę gdy nadzy stali obok siebie albo gdy leżeli

w łóżku. Fascynowały go cienie i mroki , to wszystko co słońce ustawione pod pewnym katem wyprawiało teraz z jej ciałem. Lubił gdy leżała w słońcu ,tak na wprost niego, w momencie gdy jego promienie atakowały ja od tyłu. Wtedy widział tylko czarne kontury jej ciała. Zawsze wtedy jego wzrok wędrował po jej stopach, łydkach, udach, po wypukłościach bioder i łona, po jej piersiach uśmiechających się do niego aż po ramiona i włosy.

 

Światło...potrafiło na jej ciele robić niesamowicie magiczny spektakl.. spektakl specjalnie dla niego, jedynego widza...jak w starym chińskim teatrze cieni.

 

Nagle poczuł dotyk...gdzieś poniżej brzucha...zobaczył.. że Irena jest obok...dziś ten spektakl był nie tylko dla niego. Los też zafundował jej bilet...do starego chińskiego teatru cieni...

 

 

 

 

 

 

arturoo : :
gru 08 2003 Będe dalej a jakże blisko
Komentarze: 0

Ireno to dla Ciebie...za ten piekny weekend jaki mi dałaś...za Ciepłow promieniach słońca,za dotyk, za pocałunek, za widok pieknego ciała,za przyzwolenie rozkoszowania sie nim,za nadzieję i za to ,że bedzisz czekać...teraz ,jutro i ...w czwartek

To piosenka dla Ciebie moj Brzuszku

 

Zanim zasnę
muzyka: Mateusz Pospieszalski
słowa: Marcin Kydryński
aranżacja: Marcin Pospieszalski

Proszę, pozwól mi zasnąć znów we włosach twych
Chcę słyszeć twój sen i szept twojej krwi
Chcę dotyku twych ust tak czystego, jak chrzest
Nim zbudzi cię świt i chłód moich łez

Zanim chłód, zanim lęk, zanim świt, zanim dzień
Chcę strzec twego snu i tulić twój cień
Proszę, pozwól mi czekać z tobą na deszcz
Być kroplą, co drży na skraju twych rzęs

I już nie chcę znać twoich snów
Proszę, miej własny świat
I wracaj, gdy chcesz, a ja
Będę tu
Nie mów mi, że nie ma nas
Lepiej nie mów nic

Proszę, pozwól mi raz jeszcze poczuć twój dreszcz
Niech w ciele mym gra, jak wiatr w skroniach wierzb
Pozwól, proszę, niech noc ta odbierze mi wzrok
Ja źrenic mam sto na skórze mych rąk

Nie mów mi, że nie ma nas
Lepiej nie mów nic

Póki milczysz, ja wiem, że wciąż jeszcze jest czas
Chcę być światłem dnia, co pieści twą twarz
Proszę, pozwól mi dziś na tę ostatnią z prób
Nim odejdę stąd po śladach twych stóp

arturoo : :
gru 05 2003 The Cure
Komentarze: 0

      Tomasz wstał rano rozdygotany..wiedział co dzieje się z Ireną,co dzieje się z nim.

Wziął swoj telefon i zaczął czytać sms-a ,którego wczoraj mu przysłała...,,Bardzo bym chciała zatrzymać sie na pewnym poziomie i czerpać z tego radość...Obawaim sie jednak ,że im dalej idę, tym większy ból mi to sprawia.I nie wiem, czy umiem być szczęsliwa.NIE chcę Ciebie ranić,bo wiem,że próbujesz zrobić wszystko,żeby mnie chronić przed bólem.      Ja też tęsknie, myślę,płaczę..."

Tomasz wciąż odkrywał Irenę na nowo.Dopiero niedawno poznał jej wnętrze.Gorące serce mogące rodzić radość, ciepło,ale również serce rodzące  łzy tęsknoty i łzy zagubienia.

Znali sie już tyle lat.Tomasz wciąż pamietał ten kubeczek,który dał jej na urodziny,dał dziewczynie którą znał ze szkolnego korytarza, którą zakodował gdzieś tam w głowie jak wiele innych osób ze swojego liceum.

Znali sie już prawie 8 lat....

Potem ,poznawał ja coraz bardziej ale zawsze docierał do pewnego momentu i zatrzymywał się.

Może nie miał potrzeby poznawać jej wtedy dalej?

Może los wszystko tak zaplanował ,że ten ich czas miał dopiero nadejść...

Dopiero teraz jednak poznawał w niej to co czyni człowieka człowiekiem, poznawał jej wnętrze..jakże inne od tego jakie sobie wyobrażał.

Nie, nie był zaślepiony,był raczej oświecony tym co zobaczył...to za czym teraz tak bardzo tęsknił, coś za czym płakał ukradkiem po nocach, coś czego możliwość utraty wywoływała u niego spazmatyczne drżenie mięsni....

Tak bardzo tęsknił za nią tego rana, tęsknił w nocy...

Wziął płytę zespołu który bardzo lubił...The Cure.

Włączył ją i zaczął słuchać....nie, nie była to piosenka ,,Friday I'm in Love"

Włączył inną...bo była o nim i o Irenie....

Słuchał i szykował sie do pracy.....

 

ZNAD KRAWĘDZI GŁĘBOKIEGO, ZIELONEGO MORZA Za każdym razem, kiedy to robimy, zakochuję się w niej na nowoFala za falą, fala za falą, to wszystko dla niej"Wiem, że nie może się udać" mówię (I skłamałbym, żeby była szczęśliwa)"O ile wiem, to ty wieszŻe dzisiaj należę wyłącznie do ciebie, wyłącznie do ciebie..." Patrzymy jak słońce wznosi się znad krawędzi głębokiego, zielonego morzaI ona słucha z głową w płomieniach, jakby chciała we mnie uwierzyćWięc próbuję"Połóż swe ręce na niebie, poddaj sięPamiętaj zawsze będziemy razem i nigdy się nie rozstaniemy..." Jeszcze nigdy nie miałem takiej kolorowo-przezroczystej głowyJeszcze nigdy nie byłem taki cudownie zauroczony tobąI chciałbym tylko, żeby to się nigdy nie skończyłoTy i ja, sam na sam, ukradkowy pocałunekNie idź do domu, nie odchodź, nie pozwól by to się skończyłoZostań proszę, nie tylko dzisiaj "Nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy nie pozwól mi odejść" mówi"Trzymaj mnie tak przez sto tysięcy milionów dni"Ale nagle zwalnia i patrzy na moją wykrzywioną twarz"Czemu płaczesz ? Co ja złego powiedziałam ?""To tylko deszcz" śmieję się, ocierając łzy z twarzy... 
arturoo : :