Tomasz od piątkowego poranka był dziwnie podniecony. Przecież dziś wieczorem spotka się z Ireną. Mieli spędzić ten wieczór w filharmonii, a potem wspólnie tylko we dwoje posiedzieć razem w jakiejś przytulnej knajpce.
Piątki miały dla niego specyficzny urok. To zwykły dzień pracy, a on zawsze odczuwał go najmilej ze wszystkich dni tygodnia....początek weekendu.
Ten weekend miał zacząć się dla niego szczególnie radośnie...miał z nią być i to nie tylko parę chwil jak zawsze. Miał spędzić z nią cały piątkowy wieczór.
Przyszła punktualnie ,tak jak się umówili. Dała mu wcześniej znać żeby zszedł przed dom.
Po chwili wyłoniła się z ciemności. Uśmiechnęli się do siebie i śpiesznym krokiem ruszyli w stronę przystanku. Jak zawsze na początku nie rozmawiali o sobie. Mówili o pracy, dzieciach, jej rodzinie.
Autobus szybko dowiózł ich na miejsce. Po chwili byli już w filharmonii i stali w kolejce do szatni. Gdy Irena ściągnęła swoją skórzaną kurtkę ,Tomasz utwierdził się w czymś co już dawno wiedział, coś co już przecież wcześniej zauważył...Irena miała dobry gust jeśli chodzi o ubrania. Miała styl ubierania ,który on tak lubił.
Tomasz był nieśmiały ale bardzo lubił ją oglądać. Spoglądał więc na nią delikatnie - tak aby ich spojrzenia się nie spotykały. Tego wieczora miała na sobie krótką spódniczkę, rajstopy w czarne romby, białą koszulową bluzkę i kamizelkę. Dla niego wyglądała jak dziewczyna z magazynu mody...była piękna i tajemnicza jednocześnie.
Słuchając muzyki, Tomasz delikatnie spoglądał na nią, na jej dłonie ,za którymi zawsze tak bardzo tęsknił....tak bardzo chciał je teraz dotknąć, przekazać ciepło swojego uścisku. Przekazać dotykiem słowa, których nigdy mieli nie wypowiedzieć.
Spoglądał na jej nogi- na ten wieczór założyła krótką spódniczkę. Widział, jej kolana ,uda....i słuchając muzyki wciąż marzył o niej.Ona też spoglądała na niego-czuł jej spojrzenie, spojrzenie które tak bardzo znał. To które dla nich było transmisją tych najcieplejszych, a czasami również i najgorętszych myśli. Spojrzenie ,które oznaczało czułość, a tak często również i pożądanie.
Gdy tak siedział, rozmyślał i słuchał muzyki czuł chwilami, jak Irena dotyka go butem. Nie wiedział czy to przypadek, czy tymi delikatnymi kopnięciami coś chciała mu przekazać. Spojrzał na nią ,zobaczył to jej spojrzenie ,błysk źrenicy...który on odczytywał jako oznakę szczęścia i radości ze wspólnego bycia razem. Nie mogli zdobyć się na coś innego. Sala tego wieczora była wyjątkowo pełna. Irena zauważyła wśród słuchających dużo członków swojej rodziny. Byli też znajomi jej męża - Józefa. Każdy przecież mógł na nią spojrzeć...przecież wyglądała tak niezwykle. Musieli tak bardzo uważać na gesty.
Musieli więc tylko marzyć o dotyku...robiąc to w marzeniach i delikatnie pod fotelami dotykać się swoimi nogami.
Po koncercie chcieli sami spędzić wieczór -tak przecież umówili się już parę dni wcześniej. Marzyli aby uciec gdzieś do jakiejś małej knajpki, gdzie mogliby poczuć intymność chwili, gdzie mogliby spokojnie porozmawiać ,dotknąć, spojrzeć w oczy....
Niestety stało się inaczej. Irena spotkała na koncercie swoją przyjaciółkę Ewę, która tak bardzo chciała wspólnie spędzić z nimi ten wieczór. Poszli wiec we trójkę. Mimo piątku udało im się znaleźć mały ,niezakopcony lokal. Siedzieli i rozmawiali. Tomasz musiał udawać, że się cieszy z obecności Ewy. Rozmawiali o literaturze, o tak popularnej wśród czytelników ,, Samotności w sieci”. Ewa mówiła ,że jest też taka troszkę samotna, że umawia się z facetami z internetu , umawia się z nimi zawsze na dworcu –przy kasie biletowej, a potem i tak nigdy nie przychodzi.
Tomasz cały czas myślał o Irenie. Siedziała tak blisko- na przeciwko niego. I znów-jak zawsze gdy nie byli sami- miedzy wypowiadanymi zdaniami dotykali się spojrzeniami. Teraz , gdy w ich żyłach płynął alkohol były już one już mniej wstydliwe. Były pożądliwe i gorące. Ich nogi co jakiś czas splatały się pod stołem...
Koło północy musieli już iść .Szybko odprowadzili Ewę do domu i wreszcie zostali sami. Wreszcie mogli nacieszyć się sobą ,swoim widokiem. Delikatnie muskali swoje dłonie, mówili o radości tej chwili, o czekaniu na nią.
-Dlaczego Ewa tak blisko mieszka ?-Tomasz zadawał sobie w głowie to pytanie. Chciał być z Ireną jak najdłużej, a teraz zostało im tylko kilkaset metrów do domu. Chciał iść więc jak najwolniej. Nie pamiętał o czym z nią rozmawiał. Pamiętał co było potem.
Nagle Irena spytała go dlaczego właśnie ona. Nie wierzyła, że jest tak jak mówi Tomasz...gdy mówi o tęsknocie, bólu rozstania, o tym że jest taka piękna.
Poczuł wtedy dziwny ból i smutek. Może nawet nie ból. Teraz też nie potrafi określić ,co wówczas czuł. Tak trudno przecież wytłumaczyć drugiej, bliskiej osobie dlaczego to właśnie ona ,dlaczego ona a nie ktoś inny. On na prawdę za nią tęsknił, czekał, bolały go jej niepowodzenia, udręki dnia codziennego, bolały kłopoty w pracy. Tak bardzo cieszył się zawsze jej widokiem.
Inne kobiety....obojętne mu tak naprawdę było czy mają kłopoty w domu, czy widzi je co dzień czy ich nie ma, czy ich dzieci są chore czy zdrowe. Mógł zasypać nie myśląc o nich. Pewnie nie drgnęłoby mu nawet serce gdyby rano powiedziały, że miały w domu sprzeczkę z mężem. To właśnie odróżniało je od Ireny...on potrafił ją czuć. Czuć mimo iż jej nie było. Potrafił czuć jej ból i cieszyć się tym wszystkim co było często zawarte w jej wzroku. To przecież za jej dotykiem czekał, to o niej marzył, to do niej słał co dzień z pracy sms-y .
Przecież to co teraz tu pisze to najprostsza definicja tego o czym nie mogli rozmawiać....
Gdy to powiedziała, było mu tak bardzo smutno...ale po chwili, gdy żegnali się już przed jej domem dostał coś na co tak bardzo czekał...dostał na dobranoc jej dotyk ...jak zwykle w takich chwilach malutki - ale dla nich przecież teraz te dotyki były jak dotyki ich ciał w czwartek ,wtedy gdy ich nagość ogrzewało ciepłe południowe słońce.
Tomasz odchodząc do domu powiedział jej swoje marzenie...że chciałby się przytulić i zasnąć z nią tak do rana.
Gdy już był w domu dostał od Ireny sms-a-,, Ja też o tym marzę, marzę abyś mnie przytulił”.
..................................................................................................................................................
Rano dostał od niej sms-a...że, przeprasza, za wczorajsze słowa, że nie chciała aby one tak bardzo go uraziły. Czyżby zauważyła wczoraj jego ból?
Umówili się że spotkają się w niedzielę na kawie - u niej albo u niego.
Zadzwonił do niej rano.Mówiła dziwnie ,płakała. Tomasz nigdy nie słyszał jej szlochu.
Znów miała kłopoty w domu, znów Józef-jej mąż-zarzucał jej ,że nie zajmuje się dziećmi i rodziną. A ona przecież cały czas była z nimi. Szykowała im obiady, wstawała w nocy gdy były chore, była u nich w pokoju gdy w nocy pojawiały się w ich małych główkach koszmary. Tomasz wiedział ,że Irena zajmuje się domem , przecież tak często nie mogli się spotkać właśnie dlatego. Starał się zawsze to zrozumieć. Widział przecież jaką jest wspaniałą matką, zdolna do poświęceń. Dlatego tak bardzo smutno było mu z powodu tych jej łez, bezpodstawnych łez.
Tak często ostatnio nie rozumiał postępowania Józefa. Nie rozumiał go bo powinien być przecież dumny z kobiety jaką posiadał. Irena ma 35 lat, jednakże gdyby przyjrzeć się jej rówieśniczkom....po prostu jest piękną kobietą, mądra ,inteligentną, pełna polotu i błyskotliwości...no i ten temperament. Józef miał na prawdę skarb w domu –dlatego Tomasz tak bardzo nie mógł go zrozumieć.
.
Było mu smutno, bardzo smutno. Gdy usłyszał , jej szloch w słuchawce łzy stanęły mu w oczach. Nie potrafił nic mówić. Dławiło go w gardle. Znów poczuł tą niesamowitą łączącą ich empatię. Płakał chyba w tej chwili razem z nią.
Nie mógł nic zrobić. Powiedział jej tylko cicho przez telefon, że jest z nią ,że tęskni, że jest blisko. Tak bardzo mu zależało aby w tej chwili, gdy przecież czuła się samotna, tak bardzo chciał by czuła, że nie jest sama. Zaczął więc wysyłać jej sms-y.
Próbował ja jakoś pocieszyć.
.Bardzo mu zależało by te słowa były dla niej otuchą. To była najważniejsza rzecz jaką chciał jej ofiarować tego dnia.
Umówili się wstępnie na wieczorne spotkanie. Bał się iść , bał się zachowania Józefa, bał się oglądać jej smutek. Z drugiej strony taka bardzo po prostu chciał z nią być w tej chwili.
Spotkali się o 19.
Tomasz nigdy nie widział jej takiej smutnej .Była blada i jakby pożółkła z tego żalu.
Jej oblicze nigdy nie było takie jak teraz...smutne i bezwyraziste.
Próbował rozmawiać, rozmawiać z nią i Józefem.
Cały czas przesyłał jej spojrzenia. Marzył aby odczytała w nich to co chciał jej przekazać, że jest teraz blisko, że jak to nazywali ,,bardzo ale to bardzo ją lubi” że chciałby być obok i przytulić ją teraz, że jest mu tak smutno. Próbował ją wzrokiem pogładzić po tej smutnej twarzy...gładził ją. Chyba poczuła jego dotyk... na jej ustach wreszcie pojawił się ten uśmiech. Był delikatny, trudny do wyartykułowania w tym bólu. Uśmiechała się jednak do niego, a on potrafił odczytać to co chciała mu tym uśmiechem powiedzieć.
Gdy wrócił do domu wysłał jej jeszcze smas-a. Że dziękuje za spotkanie i za obecność.
Odpisała mu zaraz ,że też dziękuje, że też odczytała treść wszystkich jego spojrzeń, że chciałaby się teraz się przytulić. On też chciał