Archiwum wrzesień 2004


wrz 28 2004 Kasztany
Komentarze: 5

Dziś rano niespodzianka.

Tomasz szedł do pracy.Jak zwykle wyszedł o 6:30.Przebiegł szybko przez trawnik.Potem przez ulicę.Zawsze chodził zamyślony.Zawsze w tym czasie pisał dla Ireny prognozę pogody.

sms-,,Dzień dobry kochanie..Dziś jakby jaśniej.Będzie chyba pogodny dzień.Tęsknie.Kocham Cię.Nie jestem zły,że wczoraj napisałaś tak mało"

Tak.Wczoraj Irena napisała mu przed snem tylko - ,,Dobranoc".

Tomasz rozumiał to.

Miała teraz problemy rodzinne.Jej brat był chory.Musiała dzielić czas między pracę,dom i brata.Tomasz nie mogł być zły.Nie miał nawet prawa być  zły.

Któregoś dnia przecież zobaczył ją jak siedziała na szpitalnym lóżku i rozmawaiała z M.Zobaczył wtedy  czym jest siostrzana miłość.

Stał tak ułamek sekundy w niedomkniętych drzwiach i widział to.Widział coś wielkiego.Coś czego nigdy nie zaznał  i nie zazna... bo nie ma rodzeństwa.

Zobaczył i poczuł w tym szpitalnym pokoju to specyficzne ciepło.

Dlatego nie miał prawa być zły ,że poświęcała mu tak mało czasu.

 

Szedł i rozmyslał.

Zawsze pokonywał tą samą drogę.

Kasztany na chodniku.

Leżały błyszczące  brązowością.Odbijały w swojej świeżości świeżość porannego słońca.

Obok leżały zielone łupiny...oznaka, że wczoraj dzieci próbowały dostać się jak co roku do jesiennego skarbu - brązowych kulek,które teraz bawiły się z porannymi promieniami.

Tomasz znał sekret tego jesiennego skarbu.Wiedział, że jesli da się kasztana jakiejś osobie i będzie ona go nosiła ze sobą np. w kieszeni to szczęscie i radość jej nie opuści.

Tomasz dał parę dni temu kasztana Irenie.

O dziwo ona też znała moc zaklęcia.Też obdarowała go tym samym.

Kasztan w jego kieszeni.Podarunek od Ireny.

Tak często bawił sie nim ostatnio..Dziś też gdy szedł do pracy trzymał go w dłoni.Przerzucał  między palcami.Krążył między nimi jak chińska kólka, która podobno obracana i przerzucana między palcami przynosi ukojenie i relaks.

Marzył.

Szedł i rozmyslał o Irenie.Pamiętał,że kiedyś  spotkał ją tutaj.Czekała na niego.Teraz też przez chwilę myslał,że to ją widzi schodzącą do sklepu w piwnicy.

Niestety.

Żałował ,że to nie ona.Przecież wczoraj widzieli się tylko 20 minut.Szybka kawa.Potem stali objęci.Milczeli.

Czasami taka zwykła chwila i wspólny splot ramion potrafią dać tyle ciepła.

Wczoraj znów poczuł jak bardzo ją kocha.

Tomasz miał  w sobie dużo dziecka, bo wczoraj w tym tym objęciu było zero seksualności.

Był natomiast ogrom niewnnnego,czystego ciepła.Często w takich chwilach w jego oczach pojawiały się łzy.

A teraz szedł...szedł,wspominał i żałował, że osoba którą zaobserwował nie była Ireną.

Za 30 minut miał się zacząć normalny dzień.Praca.

Tomasz spojrzał w strone biurowca gdzie pracował..............

Poczuł ciepło.Potem zimno.Walenie serca.Spojrzał jeszcze raz.To była ona.Irena.Poczuł ten wewnętrzy uśmiech.Potem pojawił się on na jego twarzy.

Zaczął biec w jej stronę.Irena zatrzymała sie przy sklepie gdzie spotkali sie ostatnim razem.

Uśmiechnęła się.

-Chciałam cię zobaczyć -powiedziała ciepło

Dla Tomasza była szczególnie piękna tego poranka.Wczorajsza wizyta u fryzjera jeszcze bardziej dodała jej uroku.

Nie mówili nic.

Patrzeli na siebie.

Tomasz zdelikatnie wsunął palec w jej dłoń.Odpowiedziła muśnieciem opuszka palca

.Stali przy ladzie małego osiedlowego sklepiku.Tomasz zczuł jej zapach.Uwielbiał go.Uwielbiał budzić sie obok niej i kosztować zapach jej snu.Porannej świeżości.Teraz też go czuł.Czuł mimo obecności zapachów jakie zamieszkują w małych osiedlowych sklepikach.

Chciał ją dotknąć.Nie mogł.

Publiczne miejsca rodziły w nim nieśmiałość.

Lada sklepowa ograniczała bezpiecznie wzrok sprzedawczyni.Dotknał deliaktnie Ireny.

Tylko tak mógł sie do niej przytulić....delikatny dotyk pośladka.

Zaproponował żę ją odprowadzi kawałek.ten kawałek to długość bloku.

W pewnych stanach ducha czas i długości mają inne wymiary....

Wydawało mu się,że szli bardzo długo.

Na końcu bloku musieli się rozstać.On musiał iśc do swojej pracy.Ona do swojej.

 

Pocałowała go delikatnie w policzek.

 

 Wyglądała dziś tak pięknie w tym świele rodzącego się poranka.

Tomasz szedł i cieszył się.W kieszeni przebierał kasztanem miedzy palcami, tą magiczna kulą jaką obdarowała go Irena.

Dziś marzenie się spełniło.

Obdarowujcie wczesną jesienią bliskich kasztanami....coś jednak jest w tych brązowych kulkach....dzieci wiedzą to najlepiej dlatego z taką zaciętością ściągają z nich te zielone kolczaste łupiny.....

-Chciałam Cię zobaczyć- jej głos rozbrzmiewał cichutko w jego głowie

arturoo : :
wrz 10 2004 Marzenia o ideale
Komentarze: 1

     Gdybyście spytali mnie jakiś czas temu o ideał kobiety usiadłbym pewnie i zaczął marzyć, przed oczami przelatywałyby mi jak klatki zdjęcia modelek z fashion tv, aktorki, piosenkarki albo dziewczyny z okolicy. Na zadanie pytanie o ideał kobiety myślałbym o poszczególnych częściach ciała - biuście, nogach, pośladkach albo nawet o kolorze włosów czy wzroście. Teraz wydaje mi się jak bardzo powierzchowne dałbym  odpowiedzi - wysoka albo niska ,szatynka albo blondynka, szczupła albo gruba....i koniec

Ostatnio znów próbowałem sobie zadać takie pytanie. Od tak idąc ulicą. Mam taki nastrój ostatnio....chodzę i rozmyślam...bo Irena odeszła, nie chce mnie widzieć.....

Rozmyślam o moim ideale kobiety i dochodzę do wniosku, że od pewnego czasu nie potrafiłbym udzielić  na to odpowiedzi.

Stwierdziłem, że życie właśnie mnie obdarowało ideałem, dało kobietę patrząc na którą marzenia gdzieś tam zakodowane w mózgu stawały się rzeczywistością.

Pytanie o ideał jest takie banalne...długie włosy, wysoka ....

 

Gdy stała naga albo stąpała boso na palcach po pokoju mogłem obserwować a potem , po chwili dotknąć coś co było tym ideałem ....jej smukłe łydki, uda, pośladki, na których tak często pojawiała się gęsia skóra ... mężczyzna chyba uwielbia ten moment gdy gładka skóra pokrywa się nagle tymi małymi wypustkami zwanymi ,,gęsią skórka”. To mowa ciała.

 

-jest mi dobrze

-jest mi zimno

-jestem szczęśliwa

-dajesz mi rozkosz

 

Mowa ciała...jakże bogatsza od ludzkiego języka

Prawdziwy ideał można odnaleźć w tęsknocie....gdy tak leże i zamykam oczy okazuje się

Ze tęsknię nie za włosami, nie za wzrostem ale zupełnie za czymś innym.....

Taka bardzo brakuje mi jej zdartego w dzieciństwie kolana pod które dostały się ziarna piasku, tego poślizgu mojej dłoni przejeżdżającej po jej łydce, tego dziwnego kółeczka koło kolana. Tęsknota za tymi zwykłymi rzeczami może rodzić łzy spływające po policzkach na miękką poduszkę......dziś rano była mokra. Nie wiem czy to pot czy łzy.

 

Tak bardzo brakuje mi jej porannego zapachu, jej porannego wstawania gdy nago szła nakarmić głodnego kota.....udawałem wtedy że śpię, a tak na prawdę to była moja prywatna poranna msza... pierwszy poranny kontakt z ideałem jaki DOSKONAŁOŚĆ ofiarowała mi na ziemi.

 

Brakuje mi szelestu czerwonego śpiwora, blasku lampki, która sprawiała, że w nocy był jeszcze bardziej czerwony...brakuje mi dotyku łapki kota który chował się za  nami w łóżku      i budził wcześnie rano dotykając łapką naszych głów wołając o jedzenie.

 

Brakuje mi śniadania...bułek i kawy...którą robiła dla nas na dzień dobry.

 

Jest mi smutno

Bardzo z smutno

Ideał kobiety to nie wzrost ani kolor włosów.

To nie wielkość biustu czy krągłości pośladków

 

Prawdziwy ideał odkrywamy gdy tęsknimy...gdy tęsknimy za pieprzykiem, , za starą rana na skórze, sałatką jaką ona dla nas przygotowywała czy nawet zapachem i chłodem porannego ciała.

 

Irena odeszła.

Tęsknie, choć wczoraj wydawało mi się że wytrzymam.

Nie wytrzymuję....

 

 

arturoo : :
wrz 09 2004 List do Ireny
Komentarze: 1

Witaj Kochanie!

 

Pewne stany ducha sprawiają że wyszystko wydaje sie piękne....

 

To moj poranny sms.

 

To chyba prawda.....nawet telefon do kibelka ma swój urok.

Moje odkrycie.....musze dzwonić do Ciebie do kibelka...jeteś tam zawsze taka ciepła i bliska........tak było i dziś.

Pisz mizawsze ,,ide do kibelka"haha .

 

Pewne stany ducha sprawiają ,że wszytko wydaje sie piekne....

 

Moje poranne dziś wstawanie..wciągnięcie spodni, szybkie mycie zębów....i nie myśłenie o jakichś tam głupotach ziemskich...główny cel poranka....kupić dla Ireny jak najsmaczniejsze bułeczki.Szybko płynące myśli.Stoje na rogu ulic.

Gdzie mogą być najsamczniejsze bułeczki....?

Piekanrnia obok.Pan dopiero wnosi skrzynki z pieczywem....pachnie na ulicy.Moje oko ocenia szybko czy wypieki tejże piekarni moga cię zadowolić....wiem dobrze, że czerstwa bułka na śnaidanie może zepsuć

 poranek....a nawet cały dzień.....

Wygładały chyba ok.

Postaanwiam jednak iść do piekarni gdzie ostatnio kupowałem francuskie pieczywo.....pamięć przypomina mi jednak, że przecież nie byłaś z nich zadowolona.....wracam więc do tej małej piekarnii.....

 

Jakie szczeście....własnie ja dostąpiłem zaszczytu kupna pierwszych bułeczek...

Są pachnące..gdy płace dotykam je przez folie....czuje pod palcami ten delikatny chrupot....znak  że są świeże.....

 

Przecież tak abrdzo chcailem aby własnie Tobie dały one radosny poranek..

Wiem ze z kawą smakuują najlpepiej......

 

Pewne stany ducha sprawiaja że wszytko staje sie piekne...

 

Śniadania z Tobą...pewnie mógłbym co rano wstawać jeszcze wszczesniej by widzieć  jak jesz bulkę.....jak smarujesz ją delikatnie masłem...,prawie jak byś ją pieściła...przecież jest świeża....wymaga chyba dlatego tak delikatnego traktoewania.....

potem obserwuję...pierwszy kontakt Twoich ust z dzemem....widzę radość w Twoich oczach.....łyk kawy.....zawsze wtedy jesteś zamyślona.

O czym myślisz mając w ustach pierwszy kęs porannego śnaidania?

 

LubięTwoj dom....lubię jak rano ustawiasz miseczkę z maslem, jak na talerzykach układasz bułeczki,jak stawiasz przede mną kawe....

 

Pewne stany ducha sprawiają że wszystkostaje sie piekne....

 

Dziękuję za ten poranek....

 

Na obiad złowięci najpiekniejszego pstrąga świata.....króla potoków

arturoo : :