Archiwum marzec 2004


mar 16 2004 Dusza
Komentarze: 2

Tomasz otworzył swój blog. Ten na jego służbowym komputerze. Zawsze tutaj pisał. ,a dopiero potem wklejał na go stronę w internecie.

 

Dużo się wydarzyło w czasie gdy nie pisał.

 

Tak często wydawało mu się ,że już jej nie zobaczy. Tak często jej głos i słowa sprawiały, że dusza w nim drżała...i zawsze wtedy jak w ostatniej chwili życia jego mózg puszczał mu retrospekcję ich bycia razem. Film -,,Ona i On”.

 

Pewnie tak jest też gdy umieramy.

Jest początek, pierwszy błysk tego świata, a potem na końcu, tuż przed rozbłyskiem światła wieczności widzimy siebie z góry i ludzi nerwowo ugniatających nasz mostek.

I pewnie zawsze ta sama muzyka na koniec. Długie piiiiiiiiiiiiiiii i cienka prosta linia mówiąca – koniec filmu.

 

Głowa Tomasza też puszczała mu taki film....zawsze wtedy gdy czuł, że może jej już nie zobaczyć.

Zawsze przez mgłę widział przemykającą ją po korytarzu szkoły. Potem przeskok w czasie... jej twarz w drzwiach i pytanie w głowie -,,Skąd znam tą dziewczynę”. Kubek stojący najpierw na półce w jej starym domu, a potem jego wędrówka na ikeowski regał nowego mieszkania.

Zawsze miedzy klatki filmu mózg wrzucał mu najpiękniejsze fotografie jej ciała. Najpiękniejsze oznaki radości, rozkoszy...jej uśmiech, zęby w lekko rozchylonych wargach, jej zapach....

Nawet to jak nago stąpała na palcach....

 

Irena cały czas jest przy nim.

 

Mimo trudnych chwil jakie pojawiają się między ludźmi potrafili wracać do siebie.

Tomasz znał jej wartość. Może dlatego tak boleśnie przeżywał każdą ich trudną chwilę.

Znał jej silny charakter, wiedział że wszystko jest kruche, a jednocześnie tak mu drogie.

 

Wiedział co ona mu daje. Znał nieobliczalną wartość jej istnienia.

 

Dlatego wiedział też co byłoby gdyby...

 

Podobnie jak on również Irena potrafiła oglądać świat tymi niewidocznymi oczami. Oczami tego co podobno waży 21 gramów. Tomasz aż się zdziwił gdy przeczytał o tym ostatnio w internecie, że coś niewidzialnego ale jednocześnie stanowiącego istotę człowieka jest takie ciężkie. Wyobraził sobie siebie gdy był dzieckiem i wracał ze szkoły. Kupował wtedy 100 gramowe kiełbaski z rożna. 21 gramów to jedna piąta tej kiełbaski...taki duży ciężki kęs zapychający buzię czwartoklasisty.

 

Myślał zawsze że pewne rzeczy nie są fizyczne. Że pewne rzeczy można ważyć tylko teologiczną szalą. Czy więc niebo....może ono tak na prawdę jest tutaj na ziemi - skoro to COŚ waży aż 21 gramów, a więc jest fizyczne.

 

 

To oglądanie świata oczami duszy dawało im poczucie dziwnej fizycznej rozkoszy.

Obydwoje potrafili radować się zwykłością tego świata, cieszyć słońcem za oknem w słoneczny dzień, ciemną salą kinową, milczeniem...potrafili milczeć i czerpać radość z ciszy. Potrafili czerpać radość ze zwykłego snu w niedzielne popołudnie. Potrafili czerpać tymi niewidzialnymi nozdrzami zapach porannej kawy...jakże inaczej ona wtedy smakuje....

 

Potrafili robić pewne rzeczy w tym samym czasie....dowiadując się o tym po chwili. W tym samy czasie pisali do siebie sms. W tym samym czasie pisali myśli rodzące się w ich głowach.

 

Chyba wspólnie też wiedzieli  ze zarówno niebo jak i piekło są fizyczne i oba te stany są zawarte w tych 21 gramach.

Sztuka odkrycia tego polega tylko na tym aby odkryć to coś w tej codziennej egzystencji.

Nie ma wtedy powtarzalności dnia, każdy jest inny ,każdy czymś się różni.

Tzw. szarość dnia nie istnieje.

 

 

 

Dziś postanowił pocałować ją pod wodą.

 

Śmiała się że to niemożliwe.

Pocałunek w stanie nieważkości.....podobno nieważkość to stan z pogranicza nieba....

 

 

 

 

Rozmawiała z nim dziś o tym jego pisaniu. Martwi się ,że przestaje już być jego muzą, natchnieniem, które powodowało, że chwytał za pióro klawiatury.

Jakże była w błędzie....

 

 

 

 

Tomasz dawno odkrył że ciało Ireny rodzi w nim estetyczne odczucia. Do tej pory odczuwał gęsią skórę i to wewnętrzne łechtanie tylko podczas koncertów czy oglądania filmów.

Może fascynacja fotografią sprawiła że postrzegał Irenę inaczej .Że kadrował jej ciało. Że bawił się nim wraz ze słońcem ..,że gonił światłocienie które ono  rysowało na jej pośladkach, biodrach,  piersiach. Znał całą jej topografię.. widział doliny i wzgórza nad którymi chmury i słońce rysowały cienie, znał pory skóry i drobne oczka wodne jej potu...jego nos

i wzrok cały czas poznawały ten najpiękniejszy skrawek kosmosu.

 

Potrafił o niej tak mówić, myśleć godzinami , robić to w uniwersalnym wymiarze.

 

Irena chyba czasami w to wątpiła. W jego słowa, w  to co pisze, to jak się nią zachwyca.

Dlatego tak często gdy wątpiła marzył aby choć na chwilę poczuła się nim. Aby na jeden dzień zabrała jego serce, jego oczy i także tą jego - uznaną dotąd za nieziemską- materię ważącą 21 gramów.

 

Tomasz znał  prawdę swego wnętrza , czuł ją. Na prawdę kochał Irenę.

 

Włączył komunikator swojego komputera. Była dostępna.

Spytał- Mogę cos napisać ,coś prawdziwego

-Napisz jestem -odpowiedziała

-Niebo jest tutaj na ziemi. Kocham cię

-Wiesz ja też to czuję –powiedziała Irena

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

arturoo : :