Komentarze: 5
Dziś rano niespodzianka.
Tomasz szedł do pracy.Jak zwykle wyszedł o 6:30.Przebiegł szybko przez trawnik.Potem przez ulicę.Zawsze chodził zamyślony.Zawsze w tym czasie pisał dla Ireny prognozę pogody.
sms-,,Dzień dobry kochanie..Dziś jakby jaśniej.Będzie chyba pogodny dzień.Tęsknie.Kocham Cię.Nie jestem zły,że wczoraj napisałaś tak mało"
Tak.Wczoraj Irena napisała mu przed snem tylko - ,,Dobranoc".
Tomasz rozumiał to.
Miała teraz problemy rodzinne.Jej brat był chory.Musiała dzielić czas między pracę,dom i brata.Tomasz nie mogł być zły.Nie miał nawet prawa być zły.
Któregoś dnia przecież zobaczył ją jak siedziała na szpitalnym lóżku i rozmawaiała z M.Zobaczył wtedy czym jest siostrzana miłość.
Stał tak ułamek sekundy w niedomkniętych drzwiach i widział to.Widział coś wielkiego.Coś czego nigdy nie zaznał i nie zazna... bo nie ma rodzeństwa.
Zobaczył i poczuł w tym szpitalnym pokoju to specyficzne ciepło.
Dlatego nie miał prawa być zły ,że poświęcała mu tak mało czasu.
Szedł i rozmyslał.
Zawsze pokonywał tą samą drogę.
Kasztany na chodniku.
Leżały błyszczące brązowością.Odbijały w swojej świeżości świeżość porannego słońca.
Obok leżały zielone łupiny...oznaka, że wczoraj dzieci próbowały dostać się jak co roku do jesiennego skarbu - brązowych kulek,które teraz bawiły się z porannymi promieniami.
Tomasz znał sekret tego jesiennego skarbu.Wiedział, że jesli da się kasztana jakiejś osobie i będzie ona go nosiła ze sobą np. w kieszeni to szczęscie i radość jej nie opuści.
Tomasz dał parę dni temu kasztana Irenie.
O dziwo ona też znała moc zaklęcia.Też obdarowała go tym samym.
Kasztan w jego kieszeni.Podarunek od Ireny.
Tak często bawił sie nim ostatnio..Dziś też gdy szedł do pracy trzymał go w dłoni.Przerzucał między palcami.Krążył między nimi jak chińska kólka, która podobno obracana i przerzucana między palcami przynosi ukojenie i relaks.
Marzył.
Szedł i rozmyslał o Irenie.Pamiętał,że kiedyś spotkał ją tutaj.Czekała na niego.Teraz też przez chwilę myslał,że to ją widzi schodzącą do sklepu w piwnicy.
Niestety.
Żałował ,że to nie ona.Przecież wczoraj widzieli się tylko 20 minut.Szybka kawa.Potem stali objęci.Milczeli.
Czasami taka zwykła chwila i wspólny splot ramion potrafią dać tyle ciepła.
Wczoraj znów poczuł jak bardzo ją kocha.
Tomasz miał w sobie dużo dziecka, bo wczoraj w tym tym objęciu było zero seksualności.
Był natomiast ogrom niewnnnego,czystego ciepła.Często w takich chwilach w jego oczach pojawiały się łzy.
A teraz szedł...szedł,wspominał i żałował, że osoba którą zaobserwował nie była Ireną.
Za 30 minut miał się zacząć normalny dzień.Praca.
Tomasz spojrzał w strone biurowca gdzie pracował..............
Poczuł ciepło.Potem zimno.Walenie serca.Spojrzał jeszcze raz.To była ona.Irena.Poczuł ten wewnętrzy uśmiech.Potem pojawił się on na jego twarzy.
Zaczął biec w jej stronę.Irena zatrzymała sie przy sklepie gdzie spotkali sie ostatnim razem.
Uśmiechnęła się.
-Chciałam cię zobaczyć -powiedziała ciepło
Dla Tomasza była szczególnie piękna tego poranka.Wczorajsza wizyta u fryzjera jeszcze bardziej dodała jej uroku.
Nie mówili nic.
Patrzeli na siebie.
Tomasz zdelikatnie wsunął palec w jej dłoń.Odpowiedziła muśnieciem opuszka palca
.Stali przy ladzie małego osiedlowego sklepiku.Tomasz zczuł jej zapach.Uwielbiał go.Uwielbiał budzić sie obok niej i kosztować zapach jej snu.Porannej świeżości.Teraz też go czuł.Czuł mimo obecności zapachów jakie zamieszkują w małych osiedlowych sklepikach.
Chciał ją dotknąć.Nie mogł.
Publiczne miejsca rodziły w nim nieśmiałość.
Lada sklepowa ograniczała bezpiecznie wzrok sprzedawczyni.Dotknał deliaktnie Ireny.
Tylko tak mógł sie do niej przytulić....delikatny dotyk pośladka.
Zaproponował żę ją odprowadzi kawałek.ten kawałek to długość bloku.
W pewnych stanach ducha czas i długości mają inne wymiary....
Wydawało mu się,że szli bardzo długo.
Na końcu bloku musieli się rozstać.On musiał iśc do swojej pracy.Ona do swojej.
Pocałowała go delikatnie w policzek.
Wyglądała dziś tak pięknie w tym świele rodzącego się poranka.
Tomasz szedł i cieszył się.W kieszeni przebierał kasztanem miedzy palcami, tą magiczna kulą jaką obdarowała go Irena.
Dziś marzenie się spełniło.
Obdarowujcie wczesną jesienią bliskich kasztanami....coś jednak jest w tych brązowych kulkach....dzieci wiedzą to najlepiej dlatego z taką zaciętością ściągają z nich te zielone kolczaste łupiny.....
-Chciałam Cię zobaczyć- jej głos rozbrzmiewał cichutko w jego głowie