Najnowsze wpisy, strona 6


lis 19 2003 Jesienny deszcz
Komentarze: 0

Cały dzień o niej rozmyslał.Od chwili gdy Teresa zamknęła drzwi za sobą zaczął wysyłać do Ireny sms-y.

Dziś nie szedł do pracy.Miał do załatwienia jakieś urzędowe sprawy.Irena tez miała ważny slużobowy wyjazd.

Teraz łączył ich tylko komunikator.Małe okienko na ekranie komputera, które na 8 godzin pracy stawało się całym ich malutkim, osobistym światem.Codzienne poranne rozmowy przez pięć minut -zanim wejdą jej firmowe koleżanki.

Nie chciała aby się domyśliły czegoś ,że rozmawia z nim co  rano.On też to rozumiał.Rozumiał,zwłaszcza teraz, gdy Teresa pracowała z nią w tej samej firmie.

Mimo to umówili się że będzie słał do niej 10 sms-ów dziennie-tylko na tyle pozwalał operator bramki-kolejne ograniczenie.

Pisał w tych 160 znakach o swojej tęsknocie ,o swim rozdrażnieniu, smutku spowodawnym nie tylko jesiennym deszczem.Pisało tym jak bardzo jest cenna dla niego, pocieszał ją wiedząc ,że będzie miała trudny dzień.

Gdy pisał, miał ją zawsze przed oczami.Tak bardzo chciał ją wtedy przytulić,tak bardzo poczuć jej chlodną twarz... i ten jej tajemniczy zapach...podobno -jak mówiła- zwykłego dezodorantu.

Zawsze cieszył sie tą niewidzialną pozostałością po niej.Była z nim zawsze długo.Dłużej niż dźwięk drzwi,które zamykała za sobą.Często zasypiał w tym jej zapachu, zasypiał z nią  usmiechając się wtulony w fałdy swojej poduszki.

Wiedział,że tego dnia nie będzie mogła odpisać, mimo to co jakiś czas zaglądał w okienko swojego telefonu.

Poranna samotność w deszczowy, jesienny dzień potrafi przytłoczyć.Stawał się coraz bardziej przygnębiony.Myslał,wspominał.Wspominał  jej dotyk,to ostatnie spotkanie, gdy powiedziała ,że jeszcze się spotkają zanim zamieszka z nim Teresa.

Na prawdę się bał, bał się że może nie spotkać się z nią już tak blisko jak kiedyś.Pamietał jednak to co ustalili wtedy ,w ten ostatni wieczór gdy byli sami...że chcą swojego dotyku,że bedą tesknić i czekać i że wykorzystają każdą  nadarzającą się chwilę aby być razem,każdą nawet tą najmniejszą jaką może im sprezentować dzień.

Dziś prezent pojawił się o 20:35.

Wieczorem dostał od niej sms-a ,sms-a na którego tak czekał.Nie ważne co w nim było.Czekał tylko na chwilę gdy weźmie telefon i na ekraniku będzie widniał napis ,,Irena".

Tekst był ,krótki.Był o tym ,że już jest ,że pamięta i tęskni oraz że zaraz wychdzi do sklepu.Napisała też do jakiego.

Gdy to przeczytał przez jego ciało przeplynęła fala gorąca ,serce wskoczyło w nierówny rytm.Musiał się z nią spotkać.Musiał wyjść z domu mimo, iż za oknem padał wciąż ten jesienny deszcz.

Przecież własnie bóg albo szatan dawał mu ten prezent, o którym tak marzył cały dzień...chwila z Ireną.

 Powiedział Teresie że idzie po zakupy, że musi pochodzić po świeżym powietrzu ,bo ta jesienna szaruga tak bardzo go przytłacza.Sam sobie się dziwił , Teresa też  się dziwiła-Przecież Ciebie Tomaszku tak trudno wygnać nawet po nazwyklejsze zakupy.

Spytal się czy chce z nią iść- wiedząc że i tak nie pójdzie.

Szybko ubrał się i wybiegł z domu.Faktycznie-pogoda była okropna.Biegnąc deszcz spywał mu po twarzy, a rozbryzgi błota brudziły jego spodnie.Biegł.Zadzwonił do niej gdzie dokladnie jest.

Gdy był już przy witrynie sklepu zoabczył ją-stała przy kasie.Ogladał ją przez chwilę zanim go nie zauważyła.Była smutna, zmęczona...wydało mu się jednak, że wygląda piękniej niż zwykle.Może dlatego że nie widział jej tak na prawdę pieć dni.

Wszedł do sklepu i usmiechnął się do niej  nic nie mowiąc.Potem szybko zrobili wspólne zakupy.

Bardzo czekał na to spotkanie.Zwykłe 20 minut w jesiennym deszczu.Nawet nie czuł ,że pada.Szedł ,chowając ją pod parasolem i cieszył się każdą sekunda.Nie ważne teraz było czy rozmawiają o pracy czy o czymś innym...ważne było tylko jedno -była obok.Spoglądał w jej twarz i radowałsie jej widokiem.Na prawdę była piękniejsza niż zwykle.Znów mimo iż daleko byli tak bardzo blisko.Nie mógł jej dotknąć na ulicy, robił więc to  w marzeniach.Rozgarniał czule jej mokre włosy, gładził twarz,dotykał mokrych deszczowych ust.Ciekawe czy ona czuła tą jego pieszczotę.

Idąc rozmawiali też o sobie.Mówili że tęsknią, i że tak bardzo brakuje im tych ,rozmów, dotyku ich ciał.Irena powiedziała mu że też tęskni ...znów uwierzył w tą ich szczególną empatię-ta sama tęsknota, tesknota za osobą, spotkaniem, dotykiem...i jeszcze ten jesienny deszcz, zmrok ...tak bardzo potęgował w nim te uczucia .

Drogi czasami bywają za krótkie rownież i ta...w deszczowy jesienny wieczór.Musileli się znów wkrótce rozstać - ona iść do domu , do swojej rodziny ,on do Teresy ,która pewnie czekała na niego z kolacją.

Na ,, Dobranoc" dotknęła delikatnie jego dłoni palcem.Takie zwykłe ale świadome muśnięcie.Przytrzymał jej dłoń na chwilę.I podobnie jak zawsze tak i teraz chciał ten jej dotyk jak najdłużej zapamiętać.Ostatnie spojrznie w oczy.Zawsze tak robili na do widzienia.Zawsze wtedy jej oczy miały taki dziwny blask i tak dużo mówiły.Nauczył się już czytać to milczenie, ten wzrok.Jego serce znów mocniej zabiło,znów zrobiło się cieplej.W tej chwili jej krótkiego dotyku smutek który nosił od rana w sobie zamienił sie w malą chmurkę radosci.

Na koniec powiedzeli sobie jeszcze tylko ,że się tak bardzo cieszą. Że cieszą się z tych 30 minut.

Gdy już był w domu dostał od niej sms-a ,, Czytam, płacze, tesknię i znowu placzę.Zupełnie się rozkleiłam.Brakuje mi naszych rozmów, spotkań,zamykam się,chciaż tak bardzo potrzebuję pogadać.Łzy spływa...." dalej sms się urwał...przekroczyła 160 znaków.

Teraz wiedział ,wiedział ,jak bardzo ważne było dla nich to 30 minut.

Siedział potem i rozmyślał,zadawał sobie jedno pytanie.....czy te stróżki wody spływające po ich policzkach....czy to były tylko krople jesiennego deszczu.

 

arturoo : :
lis 17 2003 A jednak....
Komentarze: 0

A jednak nie pojawiła się wieczorem.Jej dziecko miało anginę.

Tomasz tak bardzo czekał na to spotkanie...dlatego tym bardziej trudno było mu  pogodzić się z rzeczywistością.

Szanował jednak jej decyzję.Szanował  jej matczyne priorytety.Nigdy nie chciał,wejść w ten jej magiczny ,rodzinny krąg. Zawsze stał z boku, zawsze czekał ,aż zapuka do ich tajemiczego świata.

Tak samo czekał w piątek.

Gdy dowiedział się ,że nie przyjdzie zadzwonił do niej szybko.Długo rozmawaili.Chciał jej powiedzieć tyle o tym swoim smutku....że teskni, że chce ją chciaż na chwlę zobaczyć, poczuć jej dotyk,wzrok.

Poprosił ją żeby była.Wiedział, że teraz będą dalej. Przecież od niedzieli wprowadza się do niego jego dziewczyna.

Wiedzieli razem ,że zawsze będą daleko, a jednocześnie tak blisko.Tak właśnie nazywali swoją znajomość jak piosenkę U2 -,,Stay.Far away so close".

Obiecała mu,że wciąż będzie,że bedzie tak jak dawniej ale będzie to trudniejsze.Rozumiał to.

Teraz gdy nie pojawiła się ...bał sie że  to nie stanie sie już nigdy.Że to były tylko słowa chwili.

Zrozumiał dlaczego podświadomie celebrował to ich spotkanie 13 listopada.Podświadomie chyba czuł tajemnicę ostatniej wieczerzy...ich ostatniej wieczerzy.Przeczuwał,że teraz to się dzieje.Przeczuwał chciaż nie dopuszczał tego do swojej myśli.

Tak bardzo przecież wtedy starał sie zapmietać kazdą chwilę, każdy dotyk, gest.Jak skaner kodował w móżgu każdy cal jej ciała,pośladki, piersi,chód skóry, łono,w którego wnętrzu za każdym razem starał się składać ziarenko rozkoszy...  zawsze radowała go ta chwila,gdy poprzez półzamknięte oczy bez słow mówiła -Poczekaj jeszcze chwileczkę-a potem ponownie radował się gdy uśmiechem dziekowała za dalsze sekundy rozkoszy.

Gdy więc nie przyszła zrobił to czego nie wolno robić męzczyzną.Zapłakał z tęsknoty.Zapłakał jak chlopiec ,który tak bardzo czekał na ukochanego misia ,misia którego obiecała mu mama ,a potem z jakichś ważnych powodów nie mogła mu go kupić.

W sobotę dostał od niej sms-a. Że tęskni,że też jest jej smutno,że wciaż będzie obok.

Zwykłe 160 znaków od niej potrafiło go zawsze pozytywnie nastroić na cały dzień.

................................

Gdy przyszedł w poniedziałek do pracy, jak zwykle co rano włączył komunikator i pozdrowił ją.

Odpowiedziała mu tylko-Hi, i caps lokiem na pytanie czy porozmawia z nim chwilę odpowiedziała NIE!

Podobno nie miała czasu.Ale on tak dobrze znał jej glos.Nauczył sie czytać już z jej glosu to co chciała nim powiedzieć poza słowami.

Poczuł się ponownie jak chłopiec,który stoi przy wystawie i z noskiem przyciśnietym do szyby próbuje dotknąć swego misia....niestety,ta szyba tak bardzo ich dzieliła.

Dorośli i dzieci są czasami.tak bardzo podobni....mimo różnicy lat potrafią mieć takie same tęsknoty....

arturoo : :
lis 14 2003 Nadzieja
Komentarze: 1

Dałem jej namiary na tą stronę ,tak bardzo chcę aby przeczytała to co napisałem dziś.Czy zdąży?Jest tak zaprzątnięta codziennością, pracą.W dodatku ma chore dziecko.Dobrze,że jest piątek.Mam nadzieję ,że nie uczestniczyliśmy wczoraj w ostatniej wieczerzy.Chcialbym ją znów przytulić.Czy dobrze,że przyłożyła mi wczoraj dłoń do ust?Czy dobrze ,że nic więcej nie powiedziałem...

Chyba obydwoje boimy sie tego co jest w środku....

A ja tak bardzo chcialbym to usłyszeć ...nawet jeśli to będzie we śnie

Czy spotkam ją dziś....

 

arturoo : :
lis 14 2003 Ze starego zeszytu spod poduchy
Komentarze: 0

Czy próbowałaś kiedyś spojrzeć w ogień ?

Poczuć go tak na prawdę ?

Największa tajemnica

Widzenie czegoś czego nie ma

Dotkniesz a nie czujesz ,że jest

Czujesz tylko jego niematerialny żar

Sprawia,ze krzyczysz z bólu

Ale ta ciekawość znów cię tam kieruje

Położyć się na nim i polecieć w górę

Polecieć i zniknąć gdzieś na zawsze

Wydając z siebie na koniec ostatni lśniący oddech...jak liść

Nie bez powodu mówimy,że serca płoną żarem miłości

arturoo : :
lis 14 2003 Stay.Far away so close
Komentarze: 1

13.11.2003

Tulili się czulej niż zwykle.Oboje wiedzieli,że nie mogą nic wiecej powiedzieć.Rzeczywistość ich do tego zmuszała.Ona miała męża, dzieci.On był z kobietą ,z którą wkrótce miał zamieszkać.

Wiedzieli ,że pewnych słów nigdy nie mogą powiedzieć bo mogły by obrócić w ruinę cały ich dotychczasowy świat.

Nie wiedzieli co mogłoby stać sie potem...woleli nie wiedzieć.Zyli jakby w dwóch światach.Ten z rodziną, domem, dziewczyną i ten drugi...który, często był godziną we środe lub czwartek.

Tomasz wiedział,że nic nie może powiedzieć, chociaż te słowa tak bardzo drażniły jego język, prawie smyrały końcówki jego warg...Jak dobrze rozumieli się bez słów.Irena przeczuła co chciał zrobić.Polożyła delikatnie swoją dłoń na jego ustach....Usłyszał w głowie jej głos - Nic nie mów kochanie, proszę.Ja to wszystko wiem.

Leżeli wciąż nadzy na kraciastej kanapie.Ich opalone lekko ciała, otulała delikatnie 40 watowa żarówka...z głośników sączył się cicho głos i fortepian Diany Krall. Irena pachniała piękniej niż zwykle,była cieplejsza niż zwykle.Ich pot, ciepło, ciała, splecione ramionami i udami...leżeli  wtuleni i zerkali poprzez pół otwarte oczy na swoje twarze...ona wciąż prosiła go bez słów-Nic nie mów kochanie, proszę.Ja to wszystko wiem.

Wiedziała,że jest myślami daleko.Nawet spytała go o to.Zaprzeczył. Przez jego głowę jak nigdy dotąd przepływały potoki myśli.Ostatnia wieczerza.Jak Chrystus przeczuwał, że to dziś może być ten ostatni raz. Irena zawsze mówiła ,że jest panikarzem...on jednak za każdym razem o tym myślał...myślał o każdym spotkaniu jak o ostatnim razie, zwłaszcza teraz gdy Teresa -jego dziewczyna miała się do niego przeprowadzić.Może dlatego więc tak bardzo miał tego wieczora wyostrzone zmysły.Może dlatego próbował nacieszyć się tą chwilą, wiedząć, że dziś może nastąpić jej kres.

Próbował więc nacieszyć sie każdym calem jej ciała.Jego palce jak opuszki ślepca wodziły po jej kręgosłupie, pośladkach, piersiach.Otoaczły koliście wgłebienie jej pępka, zakola bioder, wzniesienie jej łona ,którym tak bardzo zawsze się zachwycał.Uwielbiał na nią patrzeć,obserwować jej lekki usmiech mówiący-Jest mi tak dobrze.Uwielbiał jej półotwarte oczy, które w połączeniu z tym usmiechem zdradzały jej rozkosz.

Tak,tego wieczora byli czulsi niż zwykle.Objęcia były silne ale tak delikatne jednocześnie.Gdy się kochali...nigdy dotąd nie byli tak mocno spleceni ciałami.Chciał ją poczuć, zapamietaćkażdy kawałek jej skóry, jej wnętrza.Chciał też aby ona  zapamiętała to co się teraz dzieje.Być może to faktycznie była ostatnia wieczerza.

Ich dlonie wciąż wędrowały po ich ciałach.Pewnie kiedyś te dotyki rozbudzały by ich pożadanie do czerwoności.Nie teraz..teraz tak bardzo chcieli to wszystko zapamietać,zamknąć oczy....

Irena ,wkrótce musiała iść.Umówili się na kolejne spotkanie.On jednak tak bardzo sie bał, bo wiedział, że teraz już wszytko może być inne...

Gdy  wyszła wziął do ręki ,,Nieznośną lekkość bytu " Kundery. Tak często wracał do tych stron....

arturoo : :