Najnowsze wpisy, strona 1


sty 08 2004 Gliniany kubek
Komentarze: 1

        Pamiętał jak ją poznał. Dobrze pamiętał te wszystkie dni, zdarzenia. Mogła to być kolejna prozaiczna znajomość, jak wiele znajomości nawiązanych dzięki innym osobom podczas spotkań, bankietów, czy nawet zwykłych ulicznych rozmów. Takie znajomości są często chwilą, kilkunastoma minutami. Często zapominamy o takich znajomościach, zapominamy gdy tracimy więź z osobą dzięki której została ona zawarta. Często zerwanie znajomości jest ucieczką od wspomnień, kontaktów z kręgiem w którym się było, a z którego z jakichś losowych przyczyn trzeba było wyjść.

 

Teraz też tak mogło być... stało się jednak inaczej.

 

Tomasz pamiętał ten dzień spotkania z Teresą. Nie pamiętał pory roku. Pamiętał sytuację.

 

Był to czas gdy Tomasz spotykał się z Sabiną. Ona lubiła chyba przedstawiać swoich facetów znajomym. Lubiła się nimi pochwalić.

Zaproponowała Tomaszowi aby poszedł z nią do jej przyjaciółki, najlepszej przyjaciółki.

Podczas spotkań z Sabiną często o niej słyszał -o Teresie. Słyszał jaką jest doskonałą przyjaciółką, dobrą i nowoczesną matką. Chyba zaczynała ciekawić go ta osoba, chyba podświadomie chciał ją poznać. Poznał już wcześniej jej męża ,siostrę – pracowali z Sabiną w tej samej firmie. Potem okazało się, że  znał dobrze jej brata. Jej jednak nie znał. Nie mógł jej skojarzyć, przypomnieć, mimo iż jak okazało się później chodzili do tej samej szkoły, mimo iż była między nimi taka niewielka różnica wieku.

 

Dlatego tak bardzo cieszyła go możliwość spotkania jej ,możliwość poznania.

Dziwne ale bardzo chciał tam iść wtedy, mimo iż jak sam siebie oceniał był dość wstydliwym mężczyzną i krępowały go takie spotkania.

 

Były to urodziny Teresy. Chciał coś kupić na to pierwsze spotkanie.

Pamiętał jak Sabina opowiadała mu często, że Terasa z Józefem zbierają kubki, że mają ich tak dużo ,że te których nie mogą już postawić na półce chowają w kartonowym pudle.

Poszedł więc w dniu spotkania do galerii wybrać coś do ich kolekcji. Od razu rzucił mu się

w oczy ten ,który potem wybrał. Ręcznie robiony biały kubek .lekko pękaty , z namalowanym drzewem i wiejską zagrodą. Taka ręczna, niby ludowa robota. Podobał mu się.

 

Pamięta dobrze chwilę gdy Irena otworzyła drzwi...znał jednak tą dziewczynę ,znał ale nie wiedział skąd. Podobała mu się. Pamiętał, że tam gdzie ją widywał, że zawsze tam zwracał na nią uwagę, odwracał za nią głowę.

Była wysoka, miała  długie falowane włosy. Ciąża rysowała na jej sukience to wybrzuszenie, które przyszłe matki tak bardzo kochają.

 

Dał jej kubek, powiedział krótkie życzenia.

 

Tomasz nie potrafił składać życzeń. Potrafił je pisać ale nie potrafił składać. Zawsze się wtedy stresował i wygadywał słowa jak z laurek pisanych przez przedszkolaków. Widział jednak ,że prezent się podoba. Tomasza potrafiły i potrafią wciąż cieszyć proste rzeczy, proste rzeczy potrafią sprawić ,że niemożliwe do zdobycia mury zostają rozkruszone.

 

Widząc jej radość z tego małego, bardzo zwykłego kubka też się cieszył.

Pamięta o czym wtedy rozmawiali. O marzeniach związanych z podróżami. O fotografii. Potem szybko rozwikłali historię swojej znajomości. Podczas tych paru godzin wspominali szkolę, w której on widywał ja na korytarzu podczas przerw, wspominali nauczycieli, znajomych.

Zostało im to do dziś, często wciąż to robią.

 

Sabina odeszła a oni zostali....zostało jeszcze coś.

 

Ostatnio jak był u Teresy...zobaczył go.. stał w ukryciu ale na głównej półce....niewielki, ręcznie robiony biały kubek ,lekko pękaty , z namalowanym drzewem i wiejską zagrodą.

 

Gdy mu go pokazała poczuł ciepło...jest już obok niej ponad 8 lat.

Mały gliniany przedmiot....który rozruszał jego serce....

 

arturoo : :
gru 24 2003 wiersz
Komentarze: 1

Wejdź, we mnie falą wpłyń, wpłyń we mnie
pod serce dojdź aż do krzyku
krwi potem spokój wróć znużeniem
półsennie niech płynie w żyłach
i dłonie nasze spleć w sytości
posłuchaj jak cisza rośnie
wiesz sporo czasu do jasności
czekajmy niech wpierw noc zaśnie.
S();

arturoo : :
gru 22 2003 Sms-y
Komentarze: 3

Mój telefon ma za małą pamięć.

Irena napisała do mnie w weekend....wiele razy napisała, a na koniec pozwoliła mi mówić.

Mówić o tym co czuję.Po woli- w ciemności mojego przedpokoju zdjęła mi rekę z warg....

- Mów  chce to słyszeć-powiedziała.

------------------------------------

Ireny sms-y są jak modlitywy.

Gdy jest mi źle otwieram właściwe miejsce w moim telefonie...otwieram i czytam..

Jak narkotyk w żyłach oblewa mnie wtedy błogość gdzieś tam wewnątrz...

a potem jak w opiumowym widzie zasypiam z uśmiechem na twarzy...wiedząc że ona jest obok....

,, Czytam ,płaczę, tęsknię...i znowu płaczę.Zupełnie się rozkleiłam.Brakuje mi tych naszych rozmów,spotkań.Zamykam się ,chciaż tak bardzo potrzebuję pogadać.Łzy spływają po moich policzkach"- 18 listopada 2003

,, A oprócz tego tęsknie,zasypiam przy Tobie.Jutro pokażesz mi świt, może nie taki, jaki sobie wymarzyliśmy, ale na taki też przyjdzie czas.Wierzę w to..." - 08 grudnia 2003.

,, Myślę o Tobie.Jestem z Tobą .Staram sie jednak uciekać do różnych, dziwnych  zajęć, żeby nie lęgły mi się w mózgu kanarki.Wiesz, że cieżko mi przetrwać, gdy jesteś daleko" - 20 grudnia 2003

,, Mam łzy w oczach  i dreszcze od tego co napisałeś. Ja też chcę Ci powiedzieć..." 21 grudnia 2003

Ireno ...ja też cchę..............k......

arturoo : :
gru 19 2003 Z gazety
Komentarze: 1

Znalazłem to w dzisiejszej lokalnej gazecie

poczytajcie

To dla Ciebie Ireno

 

Dzisiaj w nocy...

Snuć się będę w sukience

Utkanej z westchnień...

Będę błądzić po Tobie przeszywającym wzrokiem...

Rozbierać cię myślami...

Obsypię garścią delikatnych pocałunków...

Będę drażnić Twoje ciało spojrzeniami...

Smakować je po kawałeczku języczkiem...

Drżącym z pożądania ciałem Cię otulę...

Będziemy żeglować po morzu rozkoszy

Pchani wiatrem namiętności...

Niecierpliwe dłonie zaspakajać będą każde pragnienie..

Łapczywe usta zamilkną razem scalone...

Ciała stworzą jedność...

Ty we mnie..

Ja w Tobie...

Cała wieczna noc dla nas...

Nikt nam tego nie odbierze...

Rano obudzi nas ciepła pieszczota promieni słońca...

Mgiełka snu...

Przeminie...

                      

 

arturoo : :
gru 16 2003 Dziekuję
Komentarze: 3

Po tym co stało się w niedzielę Tomasz nie mógł znaleźć dla siebie miejsca. Chodził smutny. Próbował uciec w sen. Przecież stracił Irenę w najradośniejszym punkcie ich znajomości.  Tak bardzo się cieszył, że ponownie ją odzyskał. Tak bardzo cieszył się tym, że widzi u niej uśmiech. Tak bardzo się cieszył gdy widział radość w jej oczach.

Cieszył się jeszcze czymś...może to sprawiało teraz taki ból.

Irena napisała mu na komunikatorze ,że ma dla niego miejsce w swoim serduszku. I że Tomasz wcale nie musi siedzieć gdzieś z boku, ale w pełni może rozkoszować się tym co leży tam na stoliczku.

Ostatnio często na ,,Dzień dobry” przesyłali sobie serduszka. Taki zwykły znaczek na komunikatorze ,który w te zimowe poranki sprawiał, że było mu ciepło, sprawiał, że odczuwał wewnątrz to dziwne łaskotanie –ktoś nazwał to kiedyś motylkami...śmieszyła go ta nazwa, a jednocześnie miała tyle ciepła w sobie.

Często wtedy uśmiechał się do monitora...tak jakby Irena była obok niego.

Dlatego gdy postanowiła zakończyć tą znajomość tak bardzo go to bolało.

Nie pisał do niej cała niedzielę. Przecież powiedziała, że nie chce sms-ów od niego. Nie chce bo podtrzymują one w niej uczucie które próbuje zabić.

Nie pisał więc-jednakże co trzydzieści minut zaglądał chyba w ekranik swojego telefonu.

 Był pusty.

-A więc jednak to się stało – pomyślał.

 

Tak ciężko było mu uwierzyć ,że już jej nie będzie. Że nie będzie jej mimo, iż będzie ją widywał, nawet być może siedział obok. Bał się tego. Wiedział jak to będzie wyglądało bo doświadczył przecież tego już w sobotę. Siedział obok niej ,w jej mieszkaniu. Siedział a jakby jej nie było. Nic nie potrafiło go ucieszyć. Śmiał się gdy trzeba było się śmiać. Milczał gdy trzeba było być poważnym. Brakowało mu jednak jej...mimo iż siedziała obok.

 

W noc z niedzieli na poniedziałek nie mógł spać. Przewracał się w łóżku z boku na bok. Rozmyślał.

Rozmyślał o poniedziałku. Czy ma do niej zadzwonić czy nie. Zadzwonić jak każdego poranka. Powiedzieć ,,Dzień dobry”. Usłyszeć jej głos.

Nie wiedział czy powinien. Wybił jednak jej numer.

 

Długo rozmawiali. Tomasz prosił ją żeby nie odchodziła, żeby nie oddalała się...nie chciał jej stracić. Irena długo wyjaśniała mu swoją decyzję, że nie potrafi dzielić się uczuciem z kilkoma osobami naraz. Że bardzo tęskni, że to ją wypala psychicznie. Że nie potrafi tak jak Tomasz czerpać z tego radości, radości chwili, radości wyczekiwania na spotkanie.

 

Powiedziała, że czekała na sms-y od Tomasza , mimo iż przecież prosiła aby nie już pisał.

 

Nie wiedzieli teraz kiedy się spotkają. Chcieli się bardzo spotkać. Tylko po to aby się zobaczyć.

 

Tomasz miał wolną godzinę po południu. Poprosił ją żeby weszła do niego albo żeby spotkali się na ulicy.

Irena bała się. Wahała bardzo. Powiedziała ,ze pomyśli.

Tomasz znów słał jej z pracy sms-y. Teraz były zupełne inne niż te z poprzednich dni, tygodni. Były o smutku, o lęku rozstania, tęsknocie, braku dotyku, ciepła...były o samotności ,która wkrótce miała nastąpić.

 

Po południu jak zwykle ok. 17 zerknął w ekran telefonu.

Napisała -,,Wejdź jestem sama. Może Ty wejdziesz? Nie chce zostawiać dzieci samych. Zadzwoń albo wejdź”.

 

Tomasz powiedział Teresie ,że musi iść do Ireny i Józefa zanieść coś ważnego. Że wróci za 30-40 minut.

Ubrał się szybko i wybiegł z domu. Obawiał się tego spotkania. Obawiał się jej reakcji, jej zachowania wobec niego. Obawiał się nawet jej spojrzenia.

 

Otworzyła mu drzwi. Była smutna. Spytała czy chce napić się kawy. Tomasz musiał czymś zająć ręce, był bardzo spięty, poprosił więc o kawę.

 

Siedzieli przy stole. Delikatnie uśmiechali się do siebie. Jakby chcieli wybadać się nawzajem. Ich uśmiechy chociaż bardzo delikatne były odwzajemnione.

Tomasz tak bardzo chciał ją dotknąć. Przysunął pod stołem nogę do jej nogi... odwzajemniła dotyk uzupełniając go uśmiechem.

Ręka Tomasza delikatnie powędrowała pod blat stołu. Delikatnie dotknęła jej uda. Spojrzał w jej oczy. Zobaczył tam ten błysk za którym tęsknił i... poczuł dotyk ,bardzo delikatny dotyk na swojej dłoni, która spoczywała wciąż na jej udzie.

 

-         Tomaszu usiądźmy na kanapie- zaproponowała.

 

Kanapa była wygodna. Ileż to razy Irena z Józefem proponowali mu aby został u nich na noc. On jednak zawsze wracał do domu. Lubił chyba swoje wyleżałe łóżko.

 

Gdy tak siedzieli ...prawie nie rozmawiali.

Tomasz po chwili poczuł znów jej dłoń na swojej dłoni. Czuł jak jej palce dotykają jego opuszków. Spróbował opleść jej palce swoimi palcami. Nie protestowała-uśmiechała się tylko delikatnie do niego.

Jego dłoń wędrowała po jej twarzy, delikatnie dotykała jej uszu, włosów, warg.

 

Irena drżała chwilami. Drżała pod dotykiem jego dłoni.

 

-Cieszysz się, że jestem teraz tutaj?- spytał Tomasz

-Tak.

-Wiesz, bardzo się cieszę ,że pozwoliłaś mi przyjść.

-Ja też się cieszę ,że jesteś. Że mogłeś przyjść.

-Tęskniłem bardzo, bałem się że już cię nie zobaczę. Nawet nie wiesz jak mnie to boli.

-Mnie też to boli  , boli że muszę ukrywać to co czuję. Że muszę walczyć o to aby nikt się nie   dowiedział. Wiesz Tomaszu jak to boli. Ja nie potrafię cieszyć się tak jak ty, cieszyć się chwilami. Mnie spala to całkowicie. To tak boli.

 

Ich dotyki były coraz cieplejsze. Ręka Tomasza wciąż wędrowała po jej ubranym ciele, po udach, dłoniach, ustach.

Pocałował ją delikatnie. Uśmiechnęła się.

 

-Czy była to oznaka radości ?-pomyślał

 

Siedzieli tak w milczeniu i delikatnie bawili się swoimi dłońmi, uśmiechając się co jakiś czas do siebie. Nie mówili prawie nic.

 

Tomasz musiał wracać do domu.

Stali jeszcze chwile objęci.

 

Gdy wychodził usłyszał.

 

-Dziękuję.

 

To było chyba najlepsze co mógł usłyszeć z jej ust w ten dzień.

Czy był szczęśliwy?

Był na tyle na ile mógł być w tej chwili.

Dobrze wiedział jak kruche jest to wszystko... kruche jak suchy liść przelatujący nad płomieniem ogniska.

 

Był szczęśliwy i tęsknił.

 

arturoo : :