Archiwum grudzień 2003, strona 2


gru 04 2003 ---------
Komentarze: 2

Nie wiem co bedzie dalej z blogiem.Irena sie rozmywa...wydaje mi się,że  jest daleko.

Tak bardzo tesknię dziś z nią...nie potrafię sie skupić na pisaniu.

Blog był o mnie i o niej.Gdy jej nie będzie nie ma o czym pisać.

Nie chce pisać o smutku.

Tak bardzo bym chciał aby wróciła z tej swojej podróży.

Praktycznie każdy dzień był walką o wspólne chwile

.....Tak bardzo bym sie chcial przytulic.

Zasnać.

Pokazać  poranek który jej obiecałem.

Wiem ,że jeszcze jest. Ale jej głos jest już inny...nie ma w nim ciepła ....

......

Czekałem ...myślałem że ją zobaczę...zobaczę taką jak wczoraj, przedwczoraj

Chcialem ją zobaczyć

Na chwilę

dziś albo jutro

powiedziała ,że nie chce

Czy zatęskni trochę gdy mnie nie bedzie.....

.....................

Czekam

tak bardzo czekam na uśmiech w jej głosie

czekam na obraz jej twarzy

Ireno...tęsknie nie znikaj

Nie bój się.....

arturoo : :
gru 02 2003 Muzyka i ciemność
Komentarze: 0

I znów mieli mieć kolejne spotkanie. Spotkanie na które czekali cały rok. Filharmonia w ich mieście organizowała Festiwal Mozartowski. Tomasz załatwił karnety. Wiedział ,że musi je mieć. Obydwoje z Ireną tak bardzo lubili magię tej muzyki, tak bardzo lubili ten listopadowo -grudniowy przełom, gdy od lat spotykali się w tej sali.

Tomasz uwielbiał ciemność i dźwięk. Uwielbiał te chwile gdy muzycy sprawiali, że mógł umknąć wraz z marzeniami z ciemnej sali filharmonii, umknąć porywając wraz z dźwiękami muzyki Irenę.

Ona też bardzo czekała na te dni. Ani on ani ona nie wiedzieli co przyniosą im te wieczory... te noce.

Wiedzieli jedno, wiedzieli że muzyka która będzie pieściła ich uszy, sprawi, że te trzy dni będą dla nich magią. Chcieli i marzyli aby tak było.

 

Irena jak zwykle zadzwoniła przed wyjściem.Za chwilę miała być przed jego domem.

Tomasz nigdy nie lubił się spóźniać. Czekał więc na dole i spoglądał w ciemność. Po chwili wyłoniła się. Była daleko ale on już wiedział że to ona. Znał jej sylwetkę, znał jej chód.

 

Nie mieli czasu na rozmowy. Zegary ponaglały ich tego dnia. Mieli tylko 20 minut,

a  przecież  musieli dojechać na czas ,zająć dobre  miejsca... porozmawiać ze sobą jeszcze chwilę.

 

Gdy jechali cieszyli się. On był tak zaślepiony tą radością bycia z nią, że gdy skasował bilety chciał usiąść gdzie indziej, przeszedł obok Ireny i zmierzał ku końcowi autobusu. Gdy się ocknął zauważył, że siedzi  przed nim młoda dziewczyna, a Irena jest zupełnie w innym miejscu.

Zobaczył jej uśmiech. Zawrócił. Usiadł obok. Patrzeli sobie w oczy. Ona potrafiła śmiać się oczami.Nigdy o tym nie myślał obserwując innych. Ona potrafiła nimi mówić. Potrafiła wyrażać nimi rozkosz ...wówczas były przymknięte i bardzo błyszczące.

Potrafiła nimi wyrazić smutek i to tak mocno, że Tomaszowi czasami pojawiały się łzy

...są wtedy takie bez wyrazu, zgięte jakby lekko w dół –jak usta które w wyrażają smutek. Gdy słuchała Tomasza one też potrafiły słuchać.

Tomasz uwielbiał w nie spoglądać, spoglądać w chwili gdy wspólnie oglądali niebo. Faktycznie Irena była wtedy w niebie ..tak tylko mogą wyglądać oczy martwego człowieka.

 

 

Tego dnia sala była pełna. Chyba wszystkie snoby z ich prowincjonalnego miasteczka odkurzyły swoje garnitury. Ich żony wyglądały jak matrony wyszykowane na wiedeński koncert noworoczny....snobizm i chamstwo zagościło dziś w ich spokojnym miasteczku. Wszyscy wyglądali jak banda zakaukazkich chłopów, którzy przyjechali na wycieczkę do Nowego Yorku. Walczyli łokciami o miejsca ,mimo iż każdy z nich wydał na bilety niemałe pieniądze. Wszystko po to aby siedzieć wraz z innymi... a potem i tak podczas koncertu spali...spali i pewnie myśleli kiedy już będą w domu.

Tomasz lubił ich obserwować...co roku te same twarze.

Takie małomiasteczkowe igrzyska.

 

Z reszta mało go to obchodziło , to zapewne urok wszystkich prowincjonalnych miasteczek,

z których tylko Czesi potrafią w kinie stworzyć coś za czym się tęskni, do czego chętnie się powraca. W Polsce prowincjonalność będzie zawsze szara i smutna ...z igrzyskami, które odbywają się raz w roku.

 

Tomasz jednak w tym czasie czuł zapewne zupełnie coś innego niż cała reszta...obok niego siedziała Irena.

Miała dziś na sobie tą sukienkę którą tak lubił. Sukienkę którą tak uwielbiał z niej ściągać...sukienkę z karminową podszewką. To dzięki tej podszewce zawsze tak miło szeleściła gdy zsuwał ją z jej ciała.

Tomasz uwielbiał opór jej bioder, zawsze wtedy się na nich zatrzymywała...czarna sukienka

 z karminową podszewką. Często wtedy klękał  przy niej, z twarzą na wprost jej jeszcze nie odsłoniętego łona, klękał i ściągał ja dalej w dół. Nawet z rozbierania Ireny chciał uczynić misterium. Lubił  patrzeć wtedy na Irenę, z tej innej perspektywy, innego poziomu...lubił obserwować jej twarz.

Taka muzyka pozwala przenieść się gdzie indziej, pozwala ulecieć wraz z marzeniami ..tak jak teraz.

 

Tego dnia ciemna sala pozwalała na nieskrępowane acz ukryte dotyki.

 

Te pierwsze były zawsze jak dotyki 15 latków. Nieśmiałe i delikatne. Nie miały w sobie nic

z pożądania, mimo iż z czasem mogły rodzić i rodziły podniecenie. Pierwsze nieśmiałe spotkania opuszków palców ,tak delikatne, że pewnie odczuwali pory na ich powierzchniach. Potem delikatnie jego palec, zjeżdżał wzdłuż jej palca do miejsca w dłoni ,które przypominało że kiedyś ich środowiskiem była woda, a człowiek nie nazywał się homo sapiens ale był płazem a później gadem –ta mała niby błonka która przenosi nas do kolejnego palca.

Tomasz uwielbiał gdy ich ręce splatały się, gdy opuszki palców dotykały nawzajem wnętrza ich dłoni. Miał wtedy dreszcze, jego serce biło inaczej, mocniej ale nie nerwowo. Spoglądali wtedy na siebie. Uśmiechali się dzieląc wzrok miedzy to co dzieje się na scenie, a tym co maluje się na ich twarzach, w ich oczach i tym co ich dłonie robiły schowane w cieniu foteli.

 

Na prawdę dla Tomasza Irena była piękna tego dnia. Jak się okazało potem kolejne dni nic nie ujmowały jej urodzie. Dla niego z dnia na dzień świeciła coraz większym blaskiem. Mógł teraz patrzeć na nią i cieszyć się jej widokiem, rozpływać się w tej chmurce zapachu ,zapachu który zawsze za sobą roztaczała i który tak bardzo go podniecał .

 

Tomasz marzył aby ten koncert się nigdy nie kończył. Czuł w tej ciemności sali że leci na granicy dwóch światów  trzymając Irenę cały czas za rękę. Nie wiedział czy to muzyka tak ich niosła, czy muzyka i ich dotyki, czy też wszystko naraz co teraz się działo dookoła nich unosiło ich dusze delikatnie nad ziemią. Nie czuł wcale że siedzi ,czuł tylko jej dłoń, palce, widział jej uśmiech... pragnął żeby ktoś wyrzucił w tym momencie wszystkie zegary...

 

Dziwne są te szybkie powroty do rzeczywistości, czasami tak bardzo bolesne.

 

Gdy zapaliło się światło Tomasz pomyślał -Jak ciężko muszą czuć się astronauci wracający z orbity na Ziemię? Najpierw cieszą się tym co widzą z góry, a gdy są na Ziemi tęsknią zapewne za tym aby zobaczyć znów ciemność dookoła....

 

Tomasz i Irena mieli więcej szczęścia.Za 15 minut miał zacząć się drugi koncert i znów miała nastąpić ciemność....

 

 

arturoo : :
gru 01 2003 Przepraszam
Komentarze: 0

Tomasz bardzo zranił Irenę w weekend.

Chciała odejść.Prawie już odeszła.

Nie spał cała noc...płakał i tak żałował...wiedział,że traci coś bardzo wartościowego.

Potem długo rozmawiali.....

Tak bardzo chce teraz to wszystko naprawić.

Obiecał jej ,że będzie się starał....bo teraz poczuł jak bardzo boleśnie smakuje brak jej obecności...jej ciepła, dotyku, spojrzenia....

Poszukał dla niej piosenkę.Tak bardzo lubił The Cure.

Napisał jej kartkę rano.

,, Wlącz prosze tą piosenkę.Jest dla Ciebie...wszystko co chce powiedizeć jest w niej"

,,W TAKĄ NOC"

Mówisz "żegnaj" w taką noc jak dziś
Jeżeli to jest ostatnia rzecz, którą razem robimy
To jeszcze nigdy nie wyglądała na tak zagubioną
Czasem to nawet jest mi trudno cię poznać
Robi się ciemno
Coraz ciemniej
Proszę cię abyś została
A równocześnie patrzę jakbym był z kamienia
Kiedy odchodzisz
Przyjdę i odnajdę cię
Nawet gdyby to miało trwać całą noc
Jak wiedźma polująca na następną dziewczynę
Już na zawsze należę do ciebie
Muszę odzyskać twoje zaufanie
Najwspanialszą rzecz
Jaką zniszczyłem w swym życiu
Mówisz "cześć" w taki dzień jak dziś
Mówisz to każdym swoim ruchem
Sposób w jaki na mnie teraz patrzysz
Powoduje, ze chciałbym być z tobą
To przenika mnie do głębi
Coraz głębiej
Ten dotyk
Ten uśmiech i ten ruch głową
Przyjdę i odnajdę cię
Nawet gdybym miał szukać całą noc
Nie mogę już tak dłużej tu stać
Bo już na zawsze należę do ciebie
Chcę, aby było tak dobrze
Jak przedtem
Chcę to wszystko zmienić
Wszystko zmienić

 

arturoo : :