Archiwum listopad 2003, strona 1


lis 24 2003 Sobotnia radość.Niedzielne łzy
Komentarze: 0

Tomasz od piątkowego poranka był dziwnie podniecony. Przecież dziś wieczorem spotka się z Ireną. Mieli spędzić ten wieczór w filharmonii, a potem wspólnie tylko we dwoje posiedzieć razem w jakiejś przytulnej knajpce.

Piątki miały dla niego specyficzny urok. To zwykły dzień pracy, a on zawsze odczuwał go najmilej ze wszystkich dni tygodnia....początek weekendu.

Ten weekend miał zacząć się dla niego szczególnie radośnie...miał z nią być i to nie tylko parę chwil jak zawsze. Miał spędzić z nią cały piątkowy wieczór.

 

Przyszła punktualnie ,tak jak się umówili. Dała mu wcześniej znać żeby zszedł przed dom.

Po chwili wyłoniła się z ciemności. Uśmiechnęli się do siebie i śpiesznym krokiem ruszyli w stronę przystanku. Jak zawsze na początku nie rozmawiali o sobie. Mówili o pracy, dzieciach, jej rodzinie.

Autobus szybko dowiózł ich na miejsce. Po chwili byli już w filharmonii i stali w kolejce do szatni. Gdy Irena ściągnęła swoją skórzaną kurtkę ,Tomasz utwierdził się w czymś co już dawno wiedział, coś co już przecież wcześniej zauważył...Irena miała dobry gust jeśli chodzi o ubrania. Miała styl ubierania ,który on tak lubił.

Tomasz  był nieśmiały ale bardzo lubił ją oglądać. Spoglądał więc na nią delikatnie - tak aby ich spojrzenia się nie spotykały. Tego wieczora miała na sobie krótką spódniczkę, rajstopy w czarne romby, białą koszulową bluzkę i kamizelkę. Dla niego wyglądała jak dziewczyna z magazynu mody...była piękna i tajemnicza jednocześnie.

Słuchając muzyki, Tomasz delikatnie spoglądał na nią, na jej dłonie ,za którymi zawsze tak bardzo tęsknił....tak bardzo chciał je teraz dotknąć, przekazać ciepło swojego uścisku. Przekazać dotykiem słowa, których nigdy mieli nie wypowiedzieć.

 Spoglądał na jej nogi- na ten wieczór założyła krótką spódniczkę. Widział, jej kolana ,uda....i słuchając muzyki wciąż marzył o niej.Ona też spoglądała na niego-czuł jej spojrzenie, spojrzenie które tak bardzo znał. To które dla nich było transmisją tych najcieplejszych, a czasami również i najgorętszych myśli. Spojrzenie ,które oznaczało czułość, a tak często również i pożądanie.

Gdy tak siedział, rozmyślał i słuchał muzyki czuł chwilami, jak Irena  dotyka go butem. Nie wiedział czy to przypadek, czy tymi delikatnymi kopnięciami coś chciała mu przekazać. Spojrzał na nią ,zobaczył to jej spojrzenie ,błysk źrenicy...który on odczytywał jako oznakę szczęścia i radości ze wspólnego bycia razem. Nie mogli zdobyć się na coś innego. Sala tego wieczora była wyjątkowo pełna. Irena zauważyła wśród słuchających dużo członków swojej  rodziny. Byli też znajomi jej męża - Józefa. Każdy przecież mógł na nią spojrzeć...przecież wyglądała tak niezwykle. Musieli tak bardzo uważać na gesty.

Musieli więc tylko marzyć o dotyku...robiąc to w marzeniach i delikatnie pod fotelami dotykać się swoimi nogami.

Po koncercie chcieli sami spędzić wieczór -tak przecież umówili się już parę dni wcześniej. Marzyli aby uciec gdzieś do jakiejś małej knajpki, gdzie mogliby poczuć intymność chwili, gdzie mogliby spokojnie porozmawiać ,dotknąć, spojrzeć w oczy....

Niestety stało się inaczej. Irena spotkała na koncercie swoją przyjaciółkę Ewę, która tak bardzo chciała wspólnie spędzić z nimi ten wieczór. Poszli wiec we trójkę. Mimo piątku udało im się znaleźć mały ,niezakopcony lokal. Siedzieli i rozmawiali. Tomasz musiał udawać, że się cieszy z obecności Ewy. Rozmawiali o literaturze, o tak popularnej wśród czytelników ,, Samotności w sieci”. Ewa mówiła ,że jest też taka troszkę samotna, że umawia się z facetami z internetu , umawia się z nimi zawsze na dworcu –przy kasie biletowej, a potem i tak nigdy nie przychodzi.

 

Tomasz cały czas myślał o Irenie. Siedziała tak blisko- na przeciwko niego. I znów-jak zawsze gdy nie byli sami- miedzy wypowiadanymi zdaniami dotykali się spojrzeniami. Teraz , gdy w ich żyłach płynął alkohol były już one już mniej wstydliwe. Były pożądliwe i gorące. Ich nogi co jakiś czas splatały się pod stołem...

 

 Koło północy musieli już iść .Szybko odprowadzili Ewę do domu i wreszcie zostali sami. Wreszcie mogli nacieszyć się sobą ,swoim widokiem. Delikatnie muskali swoje dłonie, mówili o radości tej chwili, o czekaniu na nią.

-Dlaczego Ewa tak blisko mieszka ?-Tomasz zadawał sobie w głowie to pytanie. Chciał być z Ireną jak najdłużej, a teraz zostało im tylko kilkaset metrów do domu. Chciał iść więc jak najwolniej. Nie pamiętał o czym z nią rozmawiał. Pamiętał co było potem.


Nagle Irena spytała go dlaczego właśnie ona. Nie wierzyła, że jest tak jak mówi Tomasz...gdy mówi o tęsknocie, bólu rozstania, o tym że jest taka piękna.

Poczuł wtedy dziwny ból i smutek. Może nawet nie ból. Teraz też nie potrafi określić ,co wówczas czuł. Tak trudno przecież wytłumaczyć drugiej, bliskiej osobie dlaczego to właśnie ona ,dlaczego ona a nie ktoś inny. On na prawdę za nią tęsknił, czekał, bolały go jej niepowodzenia, udręki dnia codziennego, bolały kłopoty w pracy. Tak bardzo cieszył się zawsze jej widokiem.

Inne kobiety....obojętne mu tak naprawdę było  czy mają kłopoty w domu, czy widzi je co dzień czy ich nie ma, czy ich dzieci są chore czy zdrowe. Mógł zasypać nie myśląc o nich. Pewnie nie drgnęłoby mu nawet serce gdyby rano powiedziały, że miały w domu sprzeczkę z mężem. To właśnie odróżniało je od Ireny...on potrafił ją czuć. Czuć mimo iż jej nie było. Potrafił czuć jej ból i cieszyć się tym wszystkim co było często zawarte w jej wzroku. To przecież za jej dotykiem czekał, to o niej marzył, to do niej słał co dzień z pracy sms-y .

Przecież to co teraz tu pisze to najprostsza definicja tego o czym nie mogli rozmawiać....

Gdy to powiedziała, było mu tak bardzo smutno...ale po chwili, gdy żegnali się już przed jej domem dostał coś na co tak bardzo czekał...dostał na dobranoc jej dotyk ...jak zwykle w takich chwilach  malutki - ale dla nich przecież teraz te dotyki były jak dotyki ich ciał w czwartek ,wtedy gdy ich nagość ogrzewało ciepłe południowe słońce.

 

Tomasz odchodząc do domu powiedział jej swoje marzenie...że chciałby się przytulić i zasnąć z nią tak do rana.

 

Gdy już był w domu dostał od Ireny sms-a-,, Ja też o tym marzę, marzę abyś mnie przytulił”.

 

..................................................................................................................................................

 

Rano dostał od niej sms-a...że, przeprasza, za wczorajsze słowa, że nie chciała aby one tak bardzo go uraziły. Czyżby zauważyła wczoraj jego ból?

 

Umówili się że spotkają się w  niedzielę na kawie - u niej albo u niego.

 

Zadzwonił do niej rano.Mówiła dziwnie ,płakała. Tomasz nigdy nie słyszał jej szlochu.

Znów miała kłopoty w domu, znów Józef-jej mąż-zarzucał jej ,że nie zajmuje się dziećmi i rodziną. A ona przecież cały czas była z nimi. Szykowała im obiady, wstawała w nocy gdy były chore, była u nich w pokoju gdy w nocy pojawiały się w ich małych główkach koszmary. Tomasz wiedział ,że Irena zajmuje się domem , przecież tak często nie mogli się spotkać właśnie dlatego. Starał się zawsze to zrozumieć. Widział przecież jaką jest wspaniałą matką, zdolna do poświęceń. Dlatego tak bardzo smutno było mu z powodu tych jej łez, bezpodstawnych łez.

Tak często ostatnio nie rozumiał postępowania Józefa. Nie rozumiał go bo powinien być przecież dumny z kobiety jaką posiadał. Irena ma 35 lat, jednakże gdyby przyjrzeć się jej rówieśniczkom....po prostu jest piękną kobietą, mądra ,inteligentną, pełna polotu i błyskotliwości...no i ten temperament. Józef miał na prawdę skarb w domu –dlatego Tomasz tak bardzo nie mógł go zrozumieć.

.

Było mu smutno, bardzo smutno. Gdy usłyszał , jej szloch w słuchawce łzy stanęły mu  w oczach. Nie potrafił nic mówić. Dławiło go w gardle. Znów poczuł tą niesamowitą łączącą ich empatię. Płakał chyba w tej chwili razem z nią.

Nie mógł nic zrobić. Powiedział jej tylko cicho przez telefon, że jest z nią ,że tęskni, że jest blisko. Tak bardzo mu zależało aby w tej chwili, gdy przecież czuła się samotna, tak bardzo chciał  by czuła, że nie jest sama. Zaczął więc wysyłać jej sms-y.

Próbował ja jakoś pocieszyć.

.Bardzo mu zależało by te słowa były dla niej otuchą. To była najważniejsza rzecz jaką chciał jej ofiarować tego dnia.

Umówili się wstępnie na wieczorne spotkanie. Bał się iść , bał się zachowania Józefa, bał się oglądać jej smutek. Z drugiej strony taka bardzo po prostu chciał z nią być w tej chwili.

 

Spotkali się o 19.

Tomasz nigdy nie widział jej takiej smutnej .Była blada i jakby pożółkła z tego żalu.

  Jej oblicze nigdy nie było takie jak teraz...smutne  i bezwyraziste.

 Próbował rozmawiać, rozmawiać z nią i Józefem.

Cały czas przesyłał jej spojrzenia. Marzył aby odczytała w nich to co chciał jej przekazać, że jest teraz blisko, że jak to nazywali ,,bardzo ale to bardzo ją lubi” że chciałby być obok i przytulić ją teraz, że jest mu tak smutno. Próbował ją wzrokiem pogładzić po tej smutnej twarzy...gładził ją. Chyba poczuła jego dotyk... na jej ustach wreszcie pojawił się ten uśmiech. Był delikatny, trudny do wyartykułowania w tym bólu. Uśmiechała się jednak do niego, a on potrafił odczytać to co chciała mu tym uśmiechem powiedzieć.

 

Gdy wrócił do domu wysłał jej jeszcze smas-a. Że dziękuje za spotkanie i za obecność.

Odpisała mu zaraz ,że też dziękuje, że też odczytała treść wszystkich jego spojrzeń, że chciałaby się teraz się przytulić. On też chciał

arturoo : :
lis 21 2003 Obawa
Komentarze: 1

Tak bardzo boję się ,że dziś będzie inny dzień niż miał być.....

arturoo : :
lis 21 2003 Słońce
Komentarze: 0

Tomasz miał ciężki dzień w pracy. Musiał odbyć kilka poważnych spotkań, napisać parę pism i raportów. Na dodatek dzień był wyjątkowo ciepły i słońce przez szybę okienną prażyło jego twarz. Mimo tego tradycyjnego zawodowego napięcia potrafił, myśleć o Irenie .Co jakiś czas włączał komunikator i słał do niej sms-y. Zawsze były o tęsknocie, tęsknocie za dotykiem, rozmowami we dwoje. Zawsze była w nich też troska o nią. Martwił się że tak dużo pracuje. Widział po jej twarzy jak bardzo wypala ją ta praca. Zawsze w takim momencie refleksji chciał ją mieć blisko siebie, chciał aby w jego ramionach zamknęła na chwilę oczy i odpoczęła w ciszy, w pustce świata , który tak często pojawia się po drugiej stronie powiek.

Wiedział ,że praca nie pozwalała jej na odwzajemnienie myśli ,które dawał jej poprzez  telefon. Dla Ireny czas między 7 a 16 to stres, bieganie z piętra na piętro, analizy które trzeba wykonać w ściśle określonym terminie. Często było mu jej żal .Praktycznie mogła obsłużyć kilka stanowisk. Była ambitna i pracowita .Mimo iż tak narzekała na tą pracę to widział jak ona ją pochłania i chyba podświadomie te małe zawodowe sukcesy ją radują.

Dlatego tak bardzo szanował to, że momentami milczała ,że chciała odpocząć, że chciała poświęcić czas dla rodziny.

Szanował ten jej prywatny świat. Wiedział, że jest normalną kobietą, matką i dlatego zawsze stał z boku podczas gdy ona potrzebowała zająć się domem.

Wiedział też, że on zawsze będzie chwilą i nauczył się z tym żyć. Jeśli miał być chwilą chciał aby była ona niebanalna i zawsze taka, za którą warto zatęsknić.

Gdy tak myślał o Irenie zawibrowała jego telefon. Ekran mówił mu, że to ona. Rzadko dzwoniła do niego na prywatną komórkę i to w  godzinach pracy.

-Czy cos się stało ? - pomyślał.

Wziął szybko telefon i wyszedł na korytarz aby z nią porozmawiać. Mówiła, że wyszła z pracy, że musi coś załatwić w urzędach i że ma godzinę czasu. Chciała się z nim spotkać.

 Tomasz był zaskoczony. Największe marzenie jakie dusił w sobie miało się spełnić. I to zaledwie za kilka chwil.

Ubrał się pośpiesznie i wybiegł z biura. Szedł najszybciej jak mógł. Nie chciał aby Irena czekała pod jego drzwiami.

Dawno się tak nie cieszył. Był przygnębiony ostatnio tym ,że będą się tak mało widywali. Starał się to zrozumieć ...starał...ale niezbyt dobrze mu to wychodziło.

Irena za chwilę zadzwoniła do jego drzwi. Tomasz drżał. Nie wiedział czy z podniecenia, czy z faktu że to tak nagle  się to stało. Był bardzo podekscytowany. Czuł jakby w jego żyłach zamiast krwi płynęła rzeka kofeiny.

Gdy weszła jak zwykle milczeli. On zawsze był taki spięty w tych pierwszych chwilach ich spotkań.

Jego mieszkanie było oświetlone południowym słońcem. Bez słów ale z uśmiechem rozbierali się. Tomasz uwielbiał jej bieliznę. Miał słabość do sportowych bawełnianych majtek. Na jej szczupłym ciele tworzyły wspaniała kompozycję przy której stringi tak uwielbiane przez niektórych facetów stawały się zwykłymi barchanowymi gaciami. Ona to chyba wiedziała, zawsze gdy byli razem miała na sobie  bawełniane sportowe figi.

Uwielbiał patrzeć jak się rozbiera. Każda ściągana  część garderoby jak puzzle odsłaniała tajemnice jej nagości....brzuch, piersi....Tomasz sam dopasował ostatni fragment układanki.....dla niego była piękna w tym południowym słońcu.

Lubił na nią patrzeć, pomimo iż wiedział, że ją to krępuje. Lubił oglądać jej ciało. Zapewne każdy mężczyzna ma chyba jakoś genetycznie zakodowany obraz kobiety. Jemu bóg zapisał w mózgu obraz któremu ona była tak bliska. Może dlatego czerpał z tej jej nagości nie tylko erotyczną fascynację ale również cieszył się artyzmem jej ciała.

Nadzy szybko położyli się na kanapie. Irena powiedziała mu że mają mało czasu.     30 minut musiało wystarczyć im na pieszczoty rozmowę i czułość.

Nie zaczęli tym razem jak normalni kochankowie, Nie rzucili się na  siebie w pośpiechu. Leżeli spleceni swoimi ciałami...milczeli. Chcieli znów nacieszyć się swoja bliskością. Nic nie mówili. Był tylko dotyk ich ciał.

Kochali się po woli.

 Tomasz lubił wtedy obserwować jej twarz. Te jej tajemnicze , półzamknięte oczy.

Usłyszał do ucha  szepnięcie- Boże, jak ty mnie podniecasz  .......

Tomasz miał w swoim życiu kilka kobiet. Irena dawała mu jednak coś czego nie miał nigdy, a o czym marzą wszyscy mężczyźni .....była potwierdzeniem freudowskiej teorii na istnienie orgazmu pochwowego....tym, co tak ostatnio w zestresowanym świecie próbowano wmówić kobietom ,coś co miało nie istnieć...kolorowe czasopisma tak bardzo rządziły umysłami kobiet XXI wieku.

Dlatego tak bardzo się cieszył ,że jednocześnie z Ireną mógł oglądać krainę rozkoszy.. ten fragment nieba które bóg daje człowiekowi za życia....

Zdarzają się czasami proste cuda ,nie tylko objawienia świętych-przecież dzień wcześniej tak mocno padał deszcz...a dziś.... ich ciała w listopadowe południe ON ogrzewał ciepłym południowym słońcem.....

 

arturoo : :
lis 20 2003 Cud
Komentarze: 1

Dziś coś sie wydarzyło ,coś niesamowitego ale o tym jutro....

arturoo : :
lis 20 2003 Spotkanie...
Komentarze: 0

Tomasz czekał wczoraj na późne popołudnie.Czekał wiedząc,że dziś odwiedzi ich Irena...ich -Teresę i jego.

Tak,od trzech dni mieszkał z Teresą.Irena załatwiła jej pracę u siebie w firmie.

Wiedział,że to spotkanie będzie inne,inne niż te które były zawsze.

Wiedział,że dziś nie będzie dotyków,wspólnego siedzenia na kanapie,dotyku policzków, ust.....wiedział,że wszystko będzie inne...Ale jakie...

Irena pojawiła się ok 20.Tomasz przeczuwał,że będzie spięty,wiedział ,że obecność Teresy będzie ich ograniczała.Dla niego jednak najważniejsze było to,że będzie mógł widzieć Irenę,że będzie siedział metr obok.

Gdy one rozmawiały on obserwował ją ,mimo- iż jak dowiedział sie później - nie zauważyła tego.Obserwował,jej zmęczoną ale jakże piekną twarz, jej oczy, brwi.Dotykał jej w wyobraźni, momentami próbował ją rozebrać spojrzeniem.Nauczył się widzeć jej nagość pod ubraniem,tak dobrze znał już to ciało,jej małe piersi ,które tak uwielbiał, pępek ,którym tak bardzo lubił się bawić.Cieszył się ,że ma taką fantazję,że nie musi zamykać teraz oczu aby znaleźć się w tym drugim świecie.

Uwielbiał jej dłonie.Lubił je dotykać,nawet tak przez chwilę poczuć ich ciepło lub chłód.Zawsze gdy byli sami ,na początku delikatnie próbował wsunąć swój palec w jej dłoń, dotknąć jej wnętrza.Tak mu teraz tego brakowało. Rozkoszował się więc tym co widział...palce,paznokcie,żyły, kolor skóry....To wszystko co mogła mu dać tego wieczora...podświadomie pozwolić na jego spojrzenie.Siedział obok i momentami,zupełnie sie wylączał,nie słuchał jej rozmowy z Teresą,chciał być tylko z nią,chciał caly czas ją pieścić,rozbierać wzrokiem,cieszyć się jej nagością...mimo iż teraz była zupełnie ubrana.

W pewnym momencie Teresa wyszła do toalety.Zostali na te kilka małych chwil zupełnie sami.Najpierw patrzeli na siebie bez słów a potem, potem wspólnie usłyszeli,że bardzo tęsknią,że czekają na piątek- gdy  wspólnie pójdą do filharmonii,a po koncercie będą mieć chwilę dla siebie.

Gdy tak rozmawiali tylko we dwoje Tomasz miał opartą nogę o sofę gdzie siedziała Irena.Nagle poczuł ,że jej dłoń delikatnie wsunęła się pod nogawkę i musnęła skóry powyżej jego kostki.Poczuł dreszcz i radość.W jej oczach zobaczył znów ten tajemniczy błysk,błysk który był dla niego potokiem najcieplejszych słów,których nigdy nie wypowiedzą jej usta.

Nie spodziewał się dziś jej dotyku.

Wieczorem myślał o czym jeszcze wtedy rozmawiali, co mówli ...nie pamietał.Był taki szczęsliwy, a jednocześnie smutny,że trwało to tak krótko.

Dotyk i proste słowo ,, tęsknie" potrafią czasami dać więcej dreszczu i rozkoszy niż.....

Dziś znów będą słać do siebie sms-y.Bedą spoglądać w okienka swoich telefonów, bedą czekać na piątek...bo jutro bedą dłużej niż chwila jaką Teresa spędziła w toalecie....

arturoo : :