Dziekuję
Komentarze: 3
Po tym co stało się w niedzielę Tomasz nie mógł znaleźć dla siebie miejsca. Chodził smutny. Próbował uciec w sen. Przecież stracił Irenę w najradośniejszym punkcie ich znajomości. Tak bardzo się cieszył, że ponownie ją odzyskał. Tak bardzo cieszył się tym, że widzi u niej uśmiech. Tak bardzo się cieszył gdy widział radość w jej oczach.
Cieszył się jeszcze czymś...może to sprawiało teraz taki ból.
Irena napisała mu na komunikatorze ,że ma dla niego miejsce w swoim serduszku. I że Tomasz wcale nie musi siedzieć gdzieś z boku, ale w pełni może rozkoszować się tym co leży tam na stoliczku.
Ostatnio często na ,,Dzień dobry” przesyłali sobie serduszka. Taki zwykły znaczek na komunikatorze ,który w te zimowe poranki sprawiał, że było mu ciepło, sprawiał, że odczuwał wewnątrz to dziwne łaskotanie –ktoś nazwał to kiedyś motylkami...śmieszyła go ta nazwa, a jednocześnie miała tyle ciepła w sobie.
Często wtedy uśmiechał się do monitora...tak jakby Irena była obok niego.
Dlatego gdy postanowiła zakończyć tą znajomość tak bardzo go to bolało.
Nie pisał do niej cała niedzielę. Przecież powiedziała, że nie chce sms-ów od niego. Nie chce bo podtrzymują one w niej uczucie które próbuje zabić.
Nie pisał więc-jednakże co trzydzieści minut zaglądał chyba w ekranik swojego telefonu.
Był pusty.
-A więc jednak to się stało – pomyślał.
Tak ciężko było mu uwierzyć ,że już jej nie będzie. Że nie będzie jej mimo, iż będzie ją widywał, nawet być może siedział obok. Bał się tego. Wiedział jak to będzie wyglądało bo doświadczył przecież tego już w sobotę. Siedział obok niej ,w jej mieszkaniu. Siedział a jakby jej nie było. Nic nie potrafiło go ucieszyć. Śmiał się gdy trzeba było się śmiać. Milczał gdy trzeba było być poważnym. Brakowało mu jednak jej...mimo iż siedziała obok.
W noc z niedzieli na poniedziałek nie mógł spać. Przewracał się w łóżku z boku na bok. Rozmyślał.
Rozmyślał o poniedziałku. Czy ma do niej zadzwonić czy nie. Zadzwonić jak każdego poranka. Powiedzieć ,,Dzień dobry”. Usłyszeć jej głos.
Nie wiedział czy powinien. Wybił jednak jej numer.
Długo rozmawiali. Tomasz prosił ją żeby nie odchodziła, żeby nie oddalała się...nie chciał jej stracić. Irena długo wyjaśniała mu swoją decyzję, że nie potrafi dzielić się uczuciem z kilkoma osobami naraz. Że bardzo tęskni, że to ją wypala psychicznie. Że nie potrafi tak jak Tomasz czerpać z tego radości, radości chwili, radości wyczekiwania na spotkanie.
Powiedziała, że czekała na sms-y od Tomasza , mimo iż przecież prosiła aby nie już pisał.
Nie wiedzieli teraz kiedy się spotkają. Chcieli się bardzo spotkać. Tylko po to aby się zobaczyć.
Tomasz miał wolną godzinę po południu. Poprosił ją żeby weszła do niego albo żeby spotkali się na ulicy.
Irena bała się. Wahała bardzo. Powiedziała ,ze pomyśli.
Tomasz znów słał jej z pracy sms-y. Teraz były zupełne inne niż te z poprzednich dni, tygodni. Były o smutku, o lęku rozstania, tęsknocie, braku dotyku, ciepła...były o samotności ,która wkrótce miała nastąpić.
Po południu jak zwykle ok. 17 zerknął w ekran telefonu.
Napisała -,,Wejdź jestem sama. Może Ty wejdziesz? Nie chce zostawiać dzieci samych. Zadzwoń albo wejdź”.
Tomasz powiedział Teresie ,że musi iść do Ireny i Józefa zanieść coś ważnego. Że wróci za 30-40 minut.
Ubrał się szybko i wybiegł z domu. Obawiał się tego spotkania. Obawiał się jej reakcji, jej zachowania wobec niego. Obawiał się nawet jej spojrzenia.
Otworzyła mu drzwi. Była smutna. Spytała czy chce napić się kawy. Tomasz musiał czymś zająć ręce, był bardzo spięty, poprosił więc o kawę.
Siedzieli przy stole. Delikatnie uśmiechali się do siebie. Jakby chcieli wybadać się nawzajem. Ich uśmiechy chociaż bardzo delikatne były odwzajemnione.
Tomasz tak bardzo chciał ją dotknąć. Przysunął pod stołem nogę do jej nogi... odwzajemniła dotyk uzupełniając go uśmiechem.
Ręka Tomasza delikatnie powędrowała pod blat stołu. Delikatnie dotknęła jej uda. Spojrzał w jej oczy. Zobaczył tam ten błysk za którym tęsknił i... poczuł dotyk ,bardzo delikatny dotyk na swojej dłoni, która spoczywała wciąż na jej udzie.
- Tomaszu usiądźmy na kanapie- zaproponowała.
Kanapa była wygodna. Ileż to razy Irena z Józefem proponowali mu aby został u nich na noc. On jednak zawsze wracał do domu. Lubił chyba swoje wyleżałe łóżko.
Gdy tak siedzieli ...prawie nie rozmawiali.
Tomasz po chwili poczuł znów jej dłoń na swojej dłoni. Czuł jak jej palce dotykają jego opuszków. Spróbował opleść jej palce swoimi palcami. Nie protestowała-uśmiechała się tylko delikatnie do niego.
Jego dłoń wędrowała po jej twarzy, delikatnie dotykała jej uszu, włosów, warg.
Irena drżała chwilami. Drżała pod dotykiem jego dłoni.
-Cieszysz się, że jestem teraz tutaj?- spytał Tomasz
-Tak.
-Wiesz, bardzo się cieszę ,że pozwoliłaś mi przyjść.
-Ja też się cieszę ,że jesteś. Że mogłeś przyjść.
-Tęskniłem bardzo, bałem się że już cię nie zobaczę. Nawet nie wiesz jak mnie to boli.
-Mnie też to boli , boli że muszę ukrywać to co czuję. Że muszę walczyć o to aby nikt się nie dowiedział. Wiesz Tomaszu jak to boli. Ja nie potrafię cieszyć się tak jak ty, cieszyć się chwilami. Mnie spala to całkowicie. To tak boli.
Ich dotyki były coraz cieplejsze. Ręka Tomasza wciąż wędrowała po jej ubranym ciele, po udach, dłoniach, ustach.
Pocałował ją delikatnie. Uśmiechnęła się.
-Czy była to oznaka radości ?-pomyślał
Siedzieli tak w milczeniu i delikatnie bawili się swoimi dłońmi, uśmiechając się co jakiś czas do siebie. Nie mówili prawie nic.
Tomasz musiał wracać do domu.
Stali jeszcze chwile objęci.
Gdy wychodził usłyszał.
-Dziękuję.
To było chyba najlepsze co mógł usłyszeć z jej ust w ten dzień.
Czy był szczęśliwy?
Był na tyle na ile mógł być w tej chwili.
Dobrze wiedział jak kruche jest to wszystko... kruche jak suchy liść przelatujący nad płomieniem ogniska.
Był szczęśliwy i tęsknił.
Dodaj komentarz