lis 21 2003

Słońce


Komentarze: 0

Tomasz miał ciężki dzień w pracy. Musiał odbyć kilka poważnych spotkań, napisać parę pism i raportów. Na dodatek dzień był wyjątkowo ciepły i słońce przez szybę okienną prażyło jego twarz. Mimo tego tradycyjnego zawodowego napięcia potrafił, myśleć o Irenie .Co jakiś czas włączał komunikator i słał do niej sms-y. Zawsze były o tęsknocie, tęsknocie za dotykiem, rozmowami we dwoje. Zawsze była w nich też troska o nią. Martwił się że tak dużo pracuje. Widział po jej twarzy jak bardzo wypala ją ta praca. Zawsze w takim momencie refleksji chciał ją mieć blisko siebie, chciał aby w jego ramionach zamknęła na chwilę oczy i odpoczęła w ciszy, w pustce świata , który tak często pojawia się po drugiej stronie powiek.

Wiedział ,że praca nie pozwalała jej na odwzajemnienie myśli ,które dawał jej poprzez  telefon. Dla Ireny czas między 7 a 16 to stres, bieganie z piętra na piętro, analizy które trzeba wykonać w ściśle określonym terminie. Często było mu jej żal .Praktycznie mogła obsłużyć kilka stanowisk. Była ambitna i pracowita .Mimo iż tak narzekała na tą pracę to widział jak ona ją pochłania i chyba podświadomie te małe zawodowe sukcesy ją radują.

Dlatego tak bardzo szanował to, że momentami milczała ,że chciała odpocząć, że chciała poświęcić czas dla rodziny.

Szanował ten jej prywatny świat. Wiedział, że jest normalną kobietą, matką i dlatego zawsze stał z boku podczas gdy ona potrzebowała zająć się domem.

Wiedział też, że on zawsze będzie chwilą i nauczył się z tym żyć. Jeśli miał być chwilą chciał aby była ona niebanalna i zawsze taka, za którą warto zatęsknić.

Gdy tak myślał o Irenie zawibrowała jego telefon. Ekran mówił mu, że to ona. Rzadko dzwoniła do niego na prywatną komórkę i to w  godzinach pracy.

-Czy cos się stało ? - pomyślał.

Wziął szybko telefon i wyszedł na korytarz aby z nią porozmawiać. Mówiła, że wyszła z pracy, że musi coś załatwić w urzędach i że ma godzinę czasu. Chciała się z nim spotkać.

 Tomasz był zaskoczony. Największe marzenie jakie dusił w sobie miało się spełnić. I to zaledwie za kilka chwil.

Ubrał się pośpiesznie i wybiegł z biura. Szedł najszybciej jak mógł. Nie chciał aby Irena czekała pod jego drzwiami.

Dawno się tak nie cieszył. Był przygnębiony ostatnio tym ,że będą się tak mało widywali. Starał się to zrozumieć ...starał...ale niezbyt dobrze mu to wychodziło.

Irena za chwilę zadzwoniła do jego drzwi. Tomasz drżał. Nie wiedział czy z podniecenia, czy z faktu że to tak nagle  się to stało. Był bardzo podekscytowany. Czuł jakby w jego żyłach zamiast krwi płynęła rzeka kofeiny.

Gdy weszła jak zwykle milczeli. On zawsze był taki spięty w tych pierwszych chwilach ich spotkań.

Jego mieszkanie było oświetlone południowym słońcem. Bez słów ale z uśmiechem rozbierali się. Tomasz uwielbiał jej bieliznę. Miał słabość do sportowych bawełnianych majtek. Na jej szczupłym ciele tworzyły wspaniała kompozycję przy której stringi tak uwielbiane przez niektórych facetów stawały się zwykłymi barchanowymi gaciami. Ona to chyba wiedziała, zawsze gdy byli razem miała na sobie  bawełniane sportowe figi.

Uwielbiał patrzeć jak się rozbiera. Każda ściągana  część garderoby jak puzzle odsłaniała tajemnice jej nagości....brzuch, piersi....Tomasz sam dopasował ostatni fragment układanki.....dla niego była piękna w tym południowym słońcu.

Lubił na nią patrzeć, pomimo iż wiedział, że ją to krępuje. Lubił oglądać jej ciało. Zapewne każdy mężczyzna ma chyba jakoś genetycznie zakodowany obraz kobiety. Jemu bóg zapisał w mózgu obraz któremu ona była tak bliska. Może dlatego czerpał z tej jej nagości nie tylko erotyczną fascynację ale również cieszył się artyzmem jej ciała.

Nadzy szybko położyli się na kanapie. Irena powiedziała mu że mają mało czasu.     30 minut musiało wystarczyć im na pieszczoty rozmowę i czułość.

Nie zaczęli tym razem jak normalni kochankowie, Nie rzucili się na  siebie w pośpiechu. Leżeli spleceni swoimi ciałami...milczeli. Chcieli znów nacieszyć się swoja bliskością. Nic nie mówili. Był tylko dotyk ich ciał.

Kochali się po woli.

 Tomasz lubił wtedy obserwować jej twarz. Te jej tajemnicze , półzamknięte oczy.

Usłyszał do ucha  szepnięcie- Boże, jak ty mnie podniecasz  .......

Tomasz miał w swoim życiu kilka kobiet. Irena dawała mu jednak coś czego nie miał nigdy, a o czym marzą wszyscy mężczyźni .....była potwierdzeniem freudowskiej teorii na istnienie orgazmu pochwowego....tym, co tak ostatnio w zestresowanym świecie próbowano wmówić kobietom ,coś co miało nie istnieć...kolorowe czasopisma tak bardzo rządziły umysłami kobiet XXI wieku.

Dlatego tak bardzo się cieszył ,że jednocześnie z Ireną mógł oglądać krainę rozkoszy.. ten fragment nieba które bóg daje człowiekowi za życia....

Zdarzają się czasami proste cuda ,nie tylko objawienia świętych-przecież dzień wcześniej tak mocno padał deszcz...a dziś.... ich ciała w listopadowe południe ON ogrzewał ciepłym południowym słońcem.....

 

arturoo : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz